Anna Wojda: W szpitalu jak na wulkanie

Rządzącym udała się nie lada sztuka. Dali podwyżki w ochronie zdrowia i wywołali aferę. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. Pracownicy są niezadowoleni, dyrektorzy zestresowani. Tylko rząd nie ma sobie nic do zarzucenia.

Publikacja: 25.07.2022 20:19

Anna Wojda: W szpitalu jak na wulkanie

Foto: Fotorzepa / Beata Zaborowska

W wielu szpitalach ciągle jeszcze nie doszło do podpisania porozumień dotyczących podwyżek wynagrodzeń. Przy czym problemem nie jest samo podwyższenie pensji, tylko sposób przeprowadzenia całej operacji.

Otóż przepisy nałożyły na dyrektorów szpitali obowiązek zawarcia porozumień ze związkami zawodowymi. Tyle że wytyczne dotyczące podwyżek przyszły z Ministerstwa Zdrowia w ostatniej możliwej chwili. W dodatku nie spotkały się z entuzjazmem. Więc porozumień nie ma. Bo do tanga trzeba dwojga. Dyrektor bez załogi sam porozumienia nie podpisze.

Źródłem nieporozumień i przyczyną całej afery jest w dużej mierze nowa siatka płac i zaszeregowań. Przepisy prawa pracy, ale też zdrowy rozsądek, podpowiadają, że za taką samą pracę należy się takie samo wynagrodzenie. A przez zawirowania powstałe przy okazji zmian może się okazać, że tak nie jest. I że choć podwyżka jest, to jej nie ma. Albo nie dla wszystkich. W tej sytuacji trudno się dziwić niezadowoleniu pracowników i związków zawodowych.

Wytyczne, które pojawiają się w szpitalach za pięć dwunasta, mogą budzić podejrzenia, że ktoś próbuje przepchnąć niekorzystne rozwiązania pod presją terminu. Mało tego, że nie do końca wiadomo, ile zapłacić, to jeszcze nie wiadomo z czego. NFZ bowiem, gość z innego wymiaru, nie zasila z automatu kont szpitali w środki konieczne do wypłaty wyższych pensji.

Choć daleka jestem od użalania się nad losem dyrektorów szpitali, trzeba przyznać, że w tej chwili to stresujące zajęcie. Mają obowiązek podpisać porozumienia, do tego wypłacić wyższe pensje, choć nie wiedzą, skąd wziąć na to pieniądze. Jeśli wypłacą więcej, niż mają, posypią się na nich gromy, że zwiększają zadłużenie. Jeśli zapłacą za mało, pracownicy będą straszyć pozwami i nasyłać na szpital Państwową Inspekcję Pracy. NFZ się od sprawy dystansuje. Rząd umywa ręce, bo przecież zrobił, co miał zrobić. I kto jest winny? Dyrektor.

A ponieważ afera dopiero się rozkręca, zakończę tak, jak kończą się seriale: do zobaczenia w następnym odcinku.

Czytaj więcej

Pracodawcy w lecznicach boją się pozwów personelu

W wielu szpitalach ciągle jeszcze nie doszło do podpisania porozumień dotyczących podwyżek wynagrodzeń. Przy czym problemem nie jest samo podwyższenie pensji, tylko sposób przeprowadzenia całej operacji.

Otóż przepisy nałożyły na dyrektorów szpitali obowiązek zawarcia porozumień ze związkami zawodowymi. Tyle że wytyczne dotyczące podwyżek przyszły z Ministerstwa Zdrowia w ostatniej możliwej chwili. W dodatku nie spotkały się z entuzjazmem. Więc porozumień nie ma. Bo do tanga trzeba dwojga. Dyrektor bez załogi sam porozumienia nie podpisze.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?