Natychmiast po rozpoczęciu mediacji każda ze stron może ją jednostronnie zakończyć bez żadnych konsekwencji. Nie da się przecież wprowadzić innej obligatoryjności mediacji, bo w naturze mediacji jest dobrowolność. Przy tzw. obowiązkowej mediacji ta dobrowolność polega na odmowie jej kontynuowania. A więc nie ma obawy o mitręgę czasu lub koszty. Koncepcja, że strony mogą być zmuszone do spotkania (choćby na krótką chwilę) i spojrzenia sobie w oczy pod czujnym okiem mediatora może przynieść tylko korzyści.
Niektórzy komentatorzy obawiają się prawem przepisanej mediacji. Skąd te obawy? Wszak obligatoryjna mediacja występuje w Polsce już od 2016 r., kiedy to wprowadzono przepisy kodeksu postępowania cywilnego, na podstawie których sąd kieruje sprawę sądową do mediacji. Wszczęcie jej ze skierowania sądowego jest zatem obligatoryjne, ponieważ nie wymaga zgody stron. Owszem, każda strona może w terminie siedmiu dni oświadczyć, że nie wyraża zgody na mediację, ale oznacza to tylko przerwanie już wszczętej drogą skierowania sądowego mediacji (art. 183(8) § 1 kodeksu postępowania cywilnego).
Prawda, że strony nie muszą się spotkać w obecności mediatora w tym przypadku, ale ogólna koncepcja obligatoryjności już istnieje w polskiej jurysdykcji. Nie ma zatem powodu do rozdzierania szat.
Warto przytoczyć tutaj tezy wynikające z orzeczenia TSUE w sprawie Menini and another v Banco Popolare Societa Cooperativa (Case C-75/16) (14 June 2017), iż dobrowolny charakter mediacji nie dotyczy faktu, „czy strony decydują się skorzystać z tej procedury czy nie, ale wynika także z faktu, że „same strony są odpowiedzialne za proces i mogą go zorganizować zgodnie z własnym życzeniem i zakończyć w dowolnym momencie".
Innymi słowy, TS UE orzekł, iż dobrowolność w stosunku do stron dotyczy sposobu zorganizowania przez nie danych przez prawo procedur oraz dobrowolnego określenia momentu, w którym mediacja zostanie zakończona. Bo jeśli okaże się nieefektywna, strony z własnej woli mogą od jej kontynuowania odstąpić.