Jakby tego było mało, obiecaną podwyżkę nazwano szumnie bonem patriotycznym. Nie bez powodu – rezydent miał otrzymać więcej pieniędzy tylko pod warunkiem, że po skończeniu specjalizacji przepracuje dwa lata w publicznej służbie zdrowia. Żaden początkujący prawnik czy inżynier nie dostaje podwyżki za pozostanie w kraju. Nawet kierowca autobusu nie ma takiego ograniczenia. Albo jest potrzebny i pracuje na tyle dobrze, że warto zapłacić mu więcej, albo podwyżki nie dostaje.
Czytaj także: Bony patriotyczne rozczarowują lekarzy rezydentów
Rządzącym warto więc podpowiedzieć: patriotycznie będzie zapłacić młodym lekarzom uczciwe pieniądze, bo patriotycznie jest zapewnić obywatelom opiekę zdrowotną. Tak, by nie czekali miesiącami albo i latami na wizytę lub zabieg. Dlatego rządowi pokazuję nie czerwoną, lecz biało-czerwoną kartkę! Nie podlewajmy patriotycznym sosem sprawy, która czeka na załatwienie od lat. I nie podawajmy w wątpliwość miłości do ojczyzny rezydentów. Oni ciągle pracują. Nawet za małe pieniądze. Nie dziwmy się jednak, że oczekują godziwego wynagrodzenia. Programista, który odrzuca ofertę pracy za czterokrotnie wyższą stawkę w Wielkiej Brytanii czy Francji, uważany jest za frajera. A lekarz rezydent ma w takiej samej sytuacji zostać patriotą? T Jeśli nic się nie zmieni w zasadach wynagradzania młodych lekarzy, za chwilę będą płynęli na Zachód. A gdy już się nam, Polakom, ekonomicznie poprawi, zawsze będziemy mogli pozwolić sobie na wizytę u polskiego lekarza. O ile nie wprowadzą wiz do Wielkiej Brytanii. ©?