Niewątpliwie jest to jedno z trudniejszych pytań, na jakie musi sobie odpowiedzieć Ministerstwo Infrastruktury, które pracuje nad przepisami wykonawczymi do ustaw – Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia oraz o transporcie drogowym. Niektóre z nich zostały już zresztą wydane. Od 15 września obowiązuje zmienione rozporządzenie prezesa Rady Ministrów w sprawie nakładania grzywien w drodze mandatu karnego (DzU z 2002 r. nr 20, poz. 201 ze zm.). Inne są w trakcie prac legislacyjnych.
Skąd więc ów alarmujący tytuł? Ano stąd, że na dobrą sprawę przygotowywane rozwiązania mające stworzyć pewien system nakładania mandatów karnych nie wnoszą niczego nowego, wręcz przeciwnie. Stanowią swego rodzaju krok wstecz w stosunku do obecnego, a właściwie poprzedniego już, stanu prawnego.
Ale po kolei. Niemal każdy z nas zetknął się z sytuacją, gdy po bardziej lub mniej udanych wakacjach w skrzynce pocztowej znajdował pismo nadesłane przez straż miejską, wzywające go do wskazania, kto w takim, a takim dniu kierował pojazdem, nomen omen należącym do adresata. W piśmie była też informacja, że niewskazanie takiej osoby grozi odpowiedzialnością za wykroczenie z art. 96 § 3 k.w. Taki też tryb, w ogólnym zarysie, mają wprowadzić przepisy, o których wspomniałem.
Różnica polega jedynie na tym, że procedura ta ma być jeszcze bardziej rozbudowana, by żaden właściciel pojazdu lub osoba, która nim kierowała w chwili popełnienia wykroczenia, nie uniknął odpowiedzialności. Ktoś powie, że to racjonalne rozwiązanie. Być może. Jestem jednak zdania, że nie tak powinno wyglądać postępowanie mandatowe. Jeżeli przepisy te wejdą w życie, czynności poprzedzające wydanie mandatu niewiele będą się różnić od tych prowadzonych w trybie „zwyczajnym", a od chwili ujawnienia wykroczenia do momentu ukarania kierowcy miną miesiące.
Do 15 września sprawca wykroczenia zarejestrowanego za pomocą urządzenia nazywanego potocznie fotoradarem – choć nie tylko – mógł zostać ukarany mandatem zaocznym, tzw. korespondencyjnym, przesyłanym mu listem poleconym wraz z zarejestrowanym obrazem wykroczenia. Wadą tego rozwiązania było oczywiście to, że organ mandatowy nie zawsze posiadał niebudzące wątpliwości informacje, kto kierował pojazdem w chwili jego popełnienia. Nietrudno odgadnąć, że zasadniczym tego powodem była nie najlepsza jakość fotografii wynikająca, co trzeba uczciwie powiedzieć, nie tylko z winy urządzeń rejestrujących, ale też innych, nazwijmy to obiektywnych, powodów. Zdaniem wielu praktyków tryb ten nadawał się jednak do „reanimacji", choć oczywiście wymagałoby to wielu zmian, i to w całym systemie prawa.