Dzisiaj w Sejmie będziemy świadkami debaty parlamentarnej, w której premier Donald Tusk i prokurator generalny Andrzej Seremet przedstawią informację o działaniach instytucji państwowych w sprawie spółki Amber Gold.
O ile ze strony opozycji należy się spodziewać nakierowania na wyjaśnienie roli syna premiera w aferze, o tyle zarówno premier, jak i prokurator generalny skoncentrują się na błędach w działaniach prokuratury rejonowej i pochwalą działania KNF w sprawie. Podczas gdy obiektywnie to trzyletni „samoparaliż" KNF z działającym bez licencji bankowej AG nie tylko kontrastuje z siłą działania tej instytucji w innych obszarach, ale może być usprawiedliwieniem dla innych zagrożeń trapiących polski system finansowy. W sytuacji kiedy AG nie posiadał zezwolenia KNF na wykonywanie czynności bankowych i nie budziło też wątpliwości, że przyjmuje on lokaty, to dla mnie jako osoby, która była inicjatorem powołania KNF, bezsilność tej instytucji była nieusprawiedliwiona. I to mimo tłumaczeń przewodniczących Kluzy i Jakubiaka, których to działania „Gazeta Wyborcza" nazwała „historią walki", zaskakujące było, że przez trzy lata KNF nie była w stanie przekonać prokuratury, że istnieje firma, która nie posiada jego licencji, a powinna, co w myśl art. 171 ustawy bankowej jest zagrożone sankcją trzech lat pozbawienia wolności i 5 mln zł grzywny.
Miara skuteczności
Odpowiedzialność instytucji powinna być oceniana w zależności od tego, czy nieprawidłowości występują w przestrzeni, którą ustawodawca jej powierzył, czy też nie. W przeciwnym wypadku może dochodzić do samoparaliżu potężnej instytucji w obliczu błędnej reakcji niskiego urzędnika innej instytucji państwowej. A usprawiedliwienie bezsilności Komitetu Stabilności Finansowej na równi z KNF w sprawie AG musi znamionować kryzys instytucji całego państwa.
„Financial Times", opisując aferę AG w artykule „Amber Gold: all that glitters...", trafnie obciążył brakiem skuteczności w działaniu regulatora rynku kapitałowego. Odmiennie prezes KNF uważa, że w sprawie AG nadzór zrobił wszystko, co mógł, by przestrzec potencjalnych klientów tej spółki, gdyż na swoich stronach ostrzega, że 16 firm nie posiada zezwolenia KNF na wykonywanie czynności bankowych, w szczególności na przyjmowanie wkładów pieniężnych w celu obciążania ich ryzykiem, oraz że „[w] 2009 r. złożyliśmy do prokuratury trzy zawiadomienia w sprawie przyjmowania środków pieniężnych w celu obarczania ich ryzykiem, w 2010 r. cztery, w 2011 r. siedem, w 2012 r. dwa".
Gdzie była komisja
Podczas gdy wiadomo, że AG nie miał zgody NBP na handel złotem, o czym KNF miała wiedzę, gdyż członkiem KNF jest wiceprezes NBP, a i obecny prezes KNF w przeszłości był dyrektorem Departamentu Prawnego NBP. Ponadto już w 2009 r. spółka AG wystąpiła o wpis do rejestru domów składowych, podmiotu spełniającego ustawowe wymogi zezwalające na przechowywanie towarów, wśród których wymagane jest świadectwo niekaralności. Jego brak spowodował wykreślenie spółki z rejestru domów składowych i Ministerstwo Gospodarki przekazało odpowiednie informacje nie tylko do prokuratury i sądu, ale i KNF. Również Departament Administracji Obrotem zwracał się z tymi podejrzeniami do KNF, tak że instytucja ta była na bieżąco informowana. Dlatego obciążanie odpowiedzialnością za bezczynność tak prokuratury, jak i sądu („Przecież sąd, nie mając sprawozdania finansowego, mógł zarządzić likwidację spółki") jest upraszczaniem choroby trawiącej polskie instytucje.