Pomysłowości, jak się okazuje, również nie! Powstało w ostatnim czasie tyle projektów, których celem jest ordynarne ściąganie pieniędzy z kierowców, że byłam pewna, że bardziej przegiąć już się nie da... Ale, gdzie tam! Jest oto świeża rządowa bułeczka! Bo czemuż by nie wycisnąć więcej z opłat za parkowanie? Plan jest prosty – płacić będziemy przez siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę i ile wlezie. Bo po co komu w ustawie jakaś maksymalna stawka za godzinę parkowania, skoro każda gmina może sobie ustalić własną, ze dwa razy wyższą?
Pomyślcie Państwo, jaka to znakomita szansa dla rozwoju miast! Weźmy choćby stolicę – cała jest w remontach, a tu, jak znalazł, takie parkometrowe wsparcie. To jednak bonus dla myślących i przewidujących. Bo przecież ktoś wcześniej pomyślał, żeby przypadkiem nie wybudować za dużo parkingów typu „park and drive"! Co świt trwają na nich bratobójcze walki o miejsce. Ta rzesza skąpców, zamiast zaparkować w centrum i porządnie zapłacić, chce koniecznie dojechać metrem! Oj, chyba trzeba będzie rozciągnąć strefę płatnego parkowania od Lasu Kabackiego po Puszczę Kampinoską...
Jak będzie wkrótce wyglądał dzień polskiego kierowcy? Opierając się na aktualnych projektach, to łatwe do przewidzenia.
W porannym pędzie do pracy najpierw „złapie" go fotoradar. Siatka tych mądrych urządzeń jest zgodnie z planem stale rozbudowywana, mandaty mają zaś być nawet dwukrotnie wyższe.
Następnie delikwent wpadnie na „park and drive"... Niestety, miejsc nie starczyło – śpieszył się jednak za wolno. Jedzie więc do centrum, krążąc długo i rzetelnie w okolicach swojej pracy. Ale w końcu jest! Wolne miejsce parkingowe! W parkometrze płaci trzy razy więcej niż ostatnio, bo Hanna Gronkiewicz-Waltz postanowiła po ostatnich powodziach przebudować Trasę Toruńską. Po powrocie do domu musi już tylko pamiętać o odpowiednim wpisie w domowym dzienniczku kierowcy. Musi być przecież jasne, komu w tym dniu przypisać mandat i punkty karne.