Przedstawiciele Ekstraklasy twierdzą, że w ten sposób wezmą na siebie odpowiedzialność za ewentualne wybryki kolegów lub też oczyszczą środowisko z niepożądanej mniejszości, dla której mecze wyjazdowe to okazja do awantur. Choć nikt nie doprecyzował, że mają to być polisy OC, to w kontekście przytaczanej argumentacji tylko o taką może chodzić. Bo skoro chcesz rozrabiać, to niech w końcu ktoś zapłaci za szkody, które wyrządziłeś. I będzie jak z wypadkami. To ubezpieczyciel płaci za ich konsekwencje. Czy jednak z tego powodu  mniej jest  wypadków na drogach? Z pewnością nie.

Od ponad czterech lat nie obowiązuje za to już przepis o odholowywaniu auta za brak polisy OC. Parlament wykreślił go  na wniosek sejmowej Komisji "Przyjazne państwo". Policja ukarze takiego kierowcę jedynie mandatem  za 50 zł.  Wyższą może tylko Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. I co ciekawe, w 2009 r. było 44 tys. wypadków drogowych, a w 2012 r., czyli po mniej rygorystycznym podejściu do polisy, 37 tys.

Po co zatem polisa OC dla kibica?  Powody mogą być dwa. Jeden to interes towarzystw ubezpieczeniowych.  Będą mogły przygotować nową ofertę. Byleby nie była tak droga jak ta dla szpitali, bo nie będzie komu z niej skorzystać. Drugi to łatwy sposób na zatrzymanie kibiców. Niezależnie od tego, czy się awanturują czy nie, brak polisy – inaczej niż u kierowców - może być argumentem za zawróceniem wycieczki. Policja odholuje ją do domu. Prewencja doskonała, ale czy o to nam chodzi w demokratycznym państwie prawa?