Podobało się panu?
Wtedy studiowało się o wiele lepiej niż dziś. Nikt nie pytał o pieniądze. Dostawałem stypendium, z którego kupiłem mnóstwo książek. Wiele mam do dziś. To były czasy studenckich spotkań przy winie, dyskusji. W Łodzi studiowało wtedy wiele wybitnych postaci, m.in. Roman Polański. W Zakopanem był taki wspaniały dom dla studentów – Żak. Poznałem tam swoją pierwszą dziewczynę, studentkę filologii polskiej z Warszawy. Moimi nauczycielami byli wybitni prawnicy.
Czemu wybrał pan prawo karne?
Zachwyciły mnie wykłady prof. Emila Stanisława Rapaporta. To był najwybitniejszy uczony na UŁ. ?I bardzo przyjaźnie nastawiony do studentów. Na jego wykładach często brakowało miejsca, zapraszał nas do siadania na podeście. Gdy się postarzał, seminaria odbywały się w jego mieszkaniu. Był zwolennikiem tzw. trójpodziału prawa karnego – na materialne, proceduralne i właśnie wykonawcze. Polski kodeks wykonawczy uchwalono w 1969 r., a ja już w 1958 r. pisałem u niego pracę na ten temat. Dane mi było kontynuować jego dzieło. W listopadzie 1980 r. prezes Rady Ministrów powołał mnie do komisji kodyfikacyjnej, która m.in. przygotowała kodeks karny wykonawczy z 1997 r.
Pana praca naukowa rozpoczęła się właśnie od pracy magisterskiej?
Nie. Życzeniem prof. Rapaporta było, bym zaczął od więziennictwa. W listopadzie 1958 r. podjąłem pracę w tej służbie – jako jeden z pierwszych z wyższym wykształceniem. Dopiero po kilku latach wróciłem na uczelnię.