Muzyka towarzyszy nam wszędzie, szczególnie tam, gdzie pojawia się widowisko i duże emocje. Każda wielka impreza sportowa, także mistrzostwa świata w piłce nożnej, ma swoją oficjalną piosenkę. Ma promować imprezę i jest jej dźwiękowym znakiem rozpoznawczym. Najlepiej jednak sprawdzają się piosenki, które jednocześnie oddają atmosferę wypełnionego po brzegi stadionu i mogą zostać wykorzystane przez kibiców do wspólnej zabawy i przeżywania emocji podczas meczu. W tym kontekście nie można uznać za zbyt udaną oficjalnej piosenki mundialu w Brazylii „We are one", śpiewanej przez znaną gwiazdę Jennifer Lopez oraz Pitbulla i Claudię Leitte. Główny motyw melodyczny, który jest pomyślany tak, by swoją budową odzwierciedlał wznoszenie się i opadanie meksykańskiej fali, jest trudny do zaśpiewania i raczej nie zostanie podchwycony przez kibiców. Rewelacyjna pod tym względem była piosenka „Waka, Waka" z mistrzostw świata w RPA z 2010 r., wykonywana przez Shakirę, a także „La copa de la vida" Ricky'ego Martina z mundialu z 1998 r. Trudno też wyobrazić sobie wręczenie sportowych trofeów bez „We Are The Champions" zespołu The Queen.
Z własnych obserwacji wiem zaś, że kibice (nie tylko piłki nożnej) to chyba jedna z najbardziej rozśpiewanych grup społecznych. Kilka razy zdarzyło mi się być na meczu Legii Warszawa i największe, wręcz niesamowite wrażenie robiło na mnie zawsze wspólne odśpiewanie piosenki Czesława Niemena „Sen o Warszawie". Każdemu polecam pójście na mecz tylko po to, by doświadczyć wyjątkowej atmosfery tego wspólnego śpiewu. I proszę mi wierzyć, że nie jest to „ryczenie", ale pełen zaangażowania śpiew. To zjawisko jak na dłoni pokazuje jednoczącą i wzmacniającą moc wspólnego śpiewania. Czytałam nawet, że kibice Legii organizują sobie treningi wokalne, na których uczą się nowych piosenek.
Od strony prawnej przejawy „działalności artystycznej" kibiców są przywoływane najczęściej przy okazji naruszeń dobrych obyczajów. To ta ciemniejsza strona mocy, która, niestety, także się ukazuje.
Przed kilku laty prasę obiegła informacja o niezadowoleniu wdowy po Czesławie Niemenie Małgorzaty Niemen, że piosenka „Sen o Warszawie" w wykonaniu jej męża jest odtwarzana przed każdym meczem Legii. Wywołało to niemałe zamieszanie. Następnie odezwała się sama Małgorzata Niemen, prostując, że chodzi tylko o ustalenie zasad korzystania z praw do artystycznego wykonania jej męża. Piosenka po krótkiej przerwie powróciła na stadion przy Łazienkowskiej. Trudno oceniać tę sprawę od strony prawnej, nie znając wszystkich szczegółów. Można jednak zarysować, jak ogólnie wyglądają zasady jej wykorzystania w opisywany sposób.
Twórcami „Snu o Warszawie" są Marek Gaszyński (słowa) i Czesław Niemen (muzyka). W sferze autorskich praw majątkowych, aby odtwarzać utwór na stadionie, wystarczy co do zasady uzyskać licencję ZAiKS. Są jednak jeszcze autorskie prawa osobiste, w szczególności prawo do rzetelnego wykorzystania utworu. Wiązanie piosenki z jednym klubem piłkarskim (traktowanie jej wręcz jako hymnu) mogłoby naruszać więź twórcy z utworem. A w takiej sytuacji autor (a po jego śmierci małżonek) ma prawo żądać zaniechania takiego działania. Także artyści wykonawcy mają prawa osobiste, które chronią ich dobre imię. A więc wdowa po Czesławie Niemenie i na tej podstawie mogłaby zakazać eksploatacji wykonania jej męża. Wiadomo, że autor słów Marek Gaszyński jest zagorzałym kibicem Legii i cieszy się, że jego tekst śpiewany jest na meczach. Fakt, że „Sen o Warszawie" jest wciąż śpiewany na Legii, wskazuje, że ostatecznie nic przeciwko temu nie ma także Małgorzata Niemen.