Prokurator generalny Andrzej Seremet stwierdził zdecydowanie, że byłoby pożądane, gdyby całość zmian zaczęła obowiązywać nie wcześniej niż od stycznia 2016 r., a może i później. Wydłużenie vacatio legis pozwoli bowiem wszystkim podmiotom i uczestnikom postępowania karnego, których dotyczy reforma, odpowiednio przygotować się do zmian.
Chodzi przede wszystkim o nieprzygotowanie organizacyjne oraz wątpliwości, jak stosować niektóre przepisy.
Rząd na razie ma twarz pokerzysty. Minister sprawiedliwości zapewnia, że nie planuje przesunięcia wejścia w życie reformy. Pytanie jednak, czy z czasem nie ulegnie presji, i nie chodzi tu bynajmniej o prokuratorów czy sędziów, których głosy w debacie nad przyszłym prawem są notorycznie ignorowane. Chodzi raczej o presję polityczną, prostą kalkulację potencjalnych zysków i strat.
Jesienią odbędą się wybory do parlamentu, a pierwsze miesiące obowiązywania nowej procedury karnej przypadną na najbardziej gorący okres kampanii wyborczej.
Tak już jest, że początki każdej dużej reformy (a ta jest naprawdę przełomowa) ujawniają wszelkie niedoróbki, rafy czy niedoskonałości organizacyjne stosowania nowego prawa. To okres krytyczny, kiedy poddawane jest ono ocenie nie tylko tych, którzy muszą je stosować, ale również opinii publicznej. Wszyscy pamiętamy, jak pod pręgierzem znalazły się źle przygotowane sądy 24-godzinne. Jak idea „szybkiej sprawiedliwości" została zdruzgotana i dopisana do rachunku politycznych porażek aktualnie rządzących.