Sojusz Lewicy Demokratycznej przypomina uwielbianą niegdyś diwę operową, która ze zdumieniem odkrywa, że nieco młodsza rywalka ukradła jej najlepsze chwyty sceniczne. Perfidna konkurentka – Platforma Obywatelska – odebrała jej popularność, a niegdysiejszej gwieździe przychodzi grać sceniczne ogony.
Popularność PO sięga dziś 60 proc. Partia Donalda Tuska w twórczy sposób rozwinęła metodę Aleksandra Kwaśniewskiego, powieliła jego polityczny styl, który polegał na połączeniu pojednawczości i łagodności z drapieżnym kumulowaniem wpływów w rozmaitych sferach życia publicznego.
Dzisiejsze przechwalanie się ideologów Platformy, jak to zapobiegli dzieleniu Polaków i przerwali polityczne awanturnictwo poprzedników, jest niemal doskonałą kopią retoryki postkomunistów z połowy lat 90., którzy twierdzili, że Aleksander Kwaśniewski zakończy prowadzone przez Lecha Wałęsę wojenki na górze i da Polakom odetchnąć od „prawicy z twarzą wykrzywioną nienawiścią”.
Równie sprawnie platformersi podjęli inny chwyt, który wcześniej z powodzeniem udało się SLD sprzedać Polakom – wylansowali mit swojej fachowości. Dziś w Polsce tysiące krewnych i znajomych plarformerskiego królika zastępuje ludzi nominowanych wcześniej przez PiS. Członkowie partii Tuska obejmują urzędy i stanowiska w spółkach Skarbu Państwa.Czy to nie za dużo nominacji dla ludzi Platformy? Pytani o to politycy PO robią mądre miny i jak surowy mentor rugają dziennikarzy: żadna z nominacji dla kolegów partyjnych nie wynika z ich funkcji w PO, bo pod uwagę brana jest jedynie fachowość. I wielu mediom takie tłumaczenia wystarczają, a taryfa ulgowa dla gabinetu Tuska bardzo przypomina parasol medialny, który kiedyś rozpięto nad dworem Kwaśniewskiego. Niektórzy dziennikarze z wypiekami na twarzy podają ceny lotu rządową maszyną z dokładnością do złotówki i obliczają, jak wiele racji miał premier, wybierając rejsowy samolot. Nawet Monika Olejnik woli dziś kokietować na antenie platformersów, niż uśmiechać się do lewicy. Tak naprawdę do pełnego powtórzenia przypadku państwa Kwaśniewskich brakuje jedynie sesji w magazynach kobiecych z udziałem żony Donalda Tuska.
Politykom SLD pozostało tylko bezsilne obserwowanie tego wszystkiego ze łzami w oczach: – Skandal! Przecież to nasze chwyty. My to wymyśliliśmy...