Wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Piotr Pacewicz niedawno odmówił prawa do udziału w debacie na temat in vitro Jarosławowi Gowinowi, posłowi PO, tylko dlatego, że źródłem jego poglądów jest wiara i etyka chrześcijańska. Coraz częściej poucza się Kościół, by zmienił nauczanie w sprawie aborcji, zapłodnienia pozaustrojowego czy związków homoseksualnych, bo jest ono niewspółczesne i ogranicza wolność człowieka. Zamiast prowadzenia merytorycznej dyskusji chętnie stawia się Kościół do kąta, daje mu czas „na poprawę”, po której być może zostanie on dopuszczony do debaty jako pełnoprawny, czyli „światły”, jej uczestnik.
Nawet prof. Marek Safjan w komentarzu dla KAI na temat protestu Rady Stałej Episkopatu wobec rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy dziwi się, że w wypowiedzi biskupów nie ma mowy o możliwości kompromisowego stanowiska w sprawie aborcji, „choćby takiego, jakie wyrażone jest w polskim ustawodawstwie”. Były prezes Trybunału Konstytucyjnego, który podkreśla istnienie naturalnej różnicy między prawem moralnym a stanowionym, w tym wypadku zapomina, że przecież biskupi nie są od tworzenia ustaw i wypracowywania prawnych kompromisów, ale od głoszenia ewangelii i zasad moralnych z niej wynikających. Coraz częściej pojawiają się też stwierdzenia, że biskupi – wypowiadając swoje zdanie – wywierają niedopuszczalny nacisk na opinię publiczną. Mnożą się pytania: czy Kościół w ogóle powinien zabierać głos?
Stawianie Kościoła do kąta, wywoływanie wrażenia, że biskupi głoszą poglądy z minionej epoki, zapewne będzie się nasilać
Abp Józef Michalik w niedawnym wywiadzie dla tygodnika „Niedziela” powiedział: „Kościół nie może milczeć, chociaż nie może ludziom narzucać siłą prawdy czy dobra, bo zadaniem Kościoła nie jest zwyciężać za wszelką cenę, tylko budzić sumienia, i w ten sposób pełni on swoją rolę”. Gdyby Kościół milczał, byłaby to klęska nie tylko jego, ale i społeczeństwa. To, iż jego głos drażni, wywołuje pytania i sprzeciw, oznacza, że odgrywa swoją rolę. Że wciąż dla wielu – także myślących inaczej – jest ważny.
Stawianie Kościoła do kąta, wywoływanie wrażenia, że biskupi głoszą poglądy z minionej epoki, zapewne będzie się nasilać. Niestety bywa, że sami biskupi wkładają broń do ręki swoim przeciwnikom, mówiąc w homiliach rzeczy dalekie od rzeczywistości lub używając języka, który opisuje ją w sposób karykaturalny. Wielu hierarchów, zamiast dać wiernym racjonalne argumenty w debatach na tematy moralne, wywołuje u nich zażenowanie. Zamiast odwoływać się do rozumu, który wzmacnia wiarę, przywołuje się slogany.