Były prezydent jest bez wątpienia szalenie utalentowanym artystą estradowym – kto nie pamięta jego tańców na scenie w kampanii wyborczej albo perfekcyjnie zagranego skeczu zatytułowanego „Nie idźcie tą drogą, Ludwiku Dorn i Sabo". Natomiast jeśli chodzi o rutyniarstwo polityczne, to Kwaśniewski urodził się z nim jeszcze jako minister ds. młodzieży. Była głowa państwa bardzo chwaliła obecną ekipę: „Uważam, że ofensywa rządu polegająca na artykułach, które się ukazały, na spotkaniach, ma sens i jako znawca kuchni politycznej mogę to tylko pochwalić." Sądząc po gabarytach ten mąż stanu i Jolanty jest ekspertem nie tylko od polityki, ale także znawcą i praktykiem kuchni prawdziwej. Tyle, że w jadłospisie od lat nie było dietetycznej zupy kapuścianej, z której słynął w czasach walki o prezydenturę.

Z własnych doświadczeń Kwaśniewskiego jedno – przekazane Donaldowi Tuskowi – wydaje się szczególnie cenne: „Obietnice mają zmniejszoną siłę rażenia, a słowa też pomału się wyczerpują." A już zupełnie beznadziejne są słowa, które wyczerpują  wyborców. Aby do tego nie doszło na koniec bardzo świeży cytat z mistrza Aleksandra: „Byłoby ciekawie, gdyby ten okres po dwóch dekadach III Rzeczpospolitej, no jednak był momentem, gdy scena polityczna jakoś się odświeża."

Jak to! Panie prezydencie, przecież mamy same nowalijki: Józef Oleksy czy Leszek Miller nie schodzą ze straganu, tzn. chciałem powiedzieć z ekranu.