Pierwszym z nich jest Władimir Putin, na którego pstryknięcie budzą się wszystkie służby Rosji, co Tusk zaobserwował już, jadąc do Smoleńska. Drugą postacią jest Polak, niejaki Krzysztof Kononowicz, którego cele polityczne wyznaczało hasło: "Nie będzie niczego". Z Putina premier wziął formę, z Kononowicza – treść. Swoje słynne już tupanie nogą przećwiczył na sklepach z dopalaczami. Teraz nastał czas kibiców futbolu. "Tup, tup" i widownia jest pusta. "Tup, tup", nie ma autostrad na Euro 2012. A po co, skoro zagranicznych kibiców, "tup, tup", też nie będzie. "Tup, tup" i Grabarczyk stawia kolejkę, bo zniknęli pasażerowie, a Kopaczowa leci z kwiatami, bo po pacjentach nie ma śladu. Nasze wojska w Afganistanie, "tup, tup", Macierewicz, Solidarni 2010, "tup, tup", Kaczyński, Brudziński, Ziobro, Napieralski, Kalisz, "tup, tup". To ostatnie na razie nie wychodzi, ale wkrótce się uda. Potem niepodległe rządowi gazety, tygodniki i radia, dziennikarze, rysownicy, blogerzy, internauci. "Tup, tup", żegnam. Skończą się zabawy medialną wajchą, manifestacje, kpiny ze Słońca Peru, zarzuty w sprawie śledztwa smoleńskiego, afery hazardowej (przepraszam, tu już było "tup, tup"), rozliczanie z obietnic wyborczych i same obietnice. Pan tupnie, premierze, pan się nie krępuje.
A gdzie są ludzie, którzy tak bali się dyktatury? Tusk zapowiada walkę z kibicami, następnego dnia komendanci policji ślą pisma do wojewodów, ci zaś wydają błyskawiczne decyzje. W pismach jest mowa o ekscesach, które wcześniej nikomu nie przeszkadzały na tyle, by zamykać stadiony. Co się zmieniło? Jak to? Premier zrobił "tup, tup"! Mam wrażenie, że ludzie wiwatujący dziś na jego cześć są bardziej groźni niż pseudokibice. Bo ci ostatni demolują stadiony, ci pierwsi – demokrację. Jeszcze kilka takich "tup, tup" i ona także zniknie.