Dziw, doprawdy, że mecenas Rogowski nie złożył wniosku o lekarską obdukcję napletka (po precedensie z wysłaniem lidera opozycji na badania psychiatryczne może i na to sąd by poszedł), ograniczając się tylko do ogłoszenia światu, że według jego wiedzy jako dziecko poeta wierzył  w stalinizm.

Jeśli celem było dobitne i ostateczne pokazanie, że w III RP są tacy, którym wolno wszystko, to został on osiągnięty, bo sfora propagandystów i tzw. autorytetów, która zachłystywała się oburzeniem na słowa o "prawdziwych Polakach"  – skądinąd zmyślone przez panią Kolendę-Zaleską z TVN 24 – tym razem przyjęła dociekliwość Michnikowego pełnomocnika z pełnym zrozumieniem, bądź to życzliwie milcząc, bądź wspierając ją wesoło, jako niby taką szampańską, ha, ha, parodię zarzutów stawianych środowisku Michnika przez Rymkiewicza.

Kłamstwo jest dla tego rodzaju ludzi tym, czym dla innych oddychanie, może więc nie warto powtarzać rzeczy oczywistych – ale każdy może sprawdzić, że Rymkiewicz, nazywając ich spadkobiercami Róży Luksemburg i Komunistycznej Partii Polski, odnosił się jednoznacznie i wyłącznie do ich dzisiejszej działalności, obecnych zachowań i dzisiaj głoszonych poglądów. Tematu ojców, wujów i prawdziwych nazwisk Rymkiewicz nie tknął, jak zresztą nikt ich nie tyka. To tylko sama michnikowszczyzna uparcie wraca do żydowskich i stalinowskich  rodowodów jako do uniwersalnego alibi, by krytykę swych działań okrzykiwać antysemityzmem i rewanżyzmem.