Ataki na Węgry Viktora Orbana - Gniazdowski

Rozdmuchana do absurdalnych rozmiarów krytyka pomaga Orbanowi w oczach sporej części Węgrów uwiarygodnić narrację oblężonej twierdzy i walki o narodowe interesy – twierdzi politolog z OSW w rozmowie z Michałem Płocińskim

Publikacja: 12.01.2012 18:42

Ataki na Węgry Viktora Orbana - Gniazdowski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

„Rz": Docierają do nas coraz bardziej niepokojące wieści z Węgier. Kolejne czołowe agencje obniżają Węgrom ratingi, obywatele wycofują oszczędności z rodzimych banków. Zbliża się katastrofa?

Obniżenie ratingu istotnie osłabia szanse na powodzenie reform ekipy Viktora Orbana. Agencje wydają wyrok i nieco na zasadzie samospełniającego się proroctwa podcina to gałąź zagrożonej recesją węgierskiej gospodarki. Jednak mimo ostatniego druzgocącego werdyktu agencji Fitch nastąpiło pewne uspokojenie, nieznacznie umocniła się waluta i notowania węgierskich obligacji. Natomiast informacji o panice i masowym przenoszeniu przez Węgrów oszczędności za granicę na razie nie można w rzetelny sposób potwierdzić. Objawy kantorowej „paniki" to zapewne pochodna rekordowego spadku wartości forinta. Faktem jednak jest i to, że rząd, nakładając specjalne podatki, poszedł na konfrontację z działającymi na Węgrzech bankami, które przeważnie mają swoje centrale za granicą: w Niemczech czy Austrii. Klienci mogli być zaniepokojeni groźbami pośredniego obciążenia ich kosztami podatków kryzysowych czy zamykania filii zagranicznych banków. Nie stosowano przy tym kryterium pochodzenia, choć często się to Orbanowi zarzuca. Na przykład węgierski bank OTP też ucierpiał.

Komisja Europejska zarzuca Orbanowi niedemokratyczne przejęcie Banku Centralnego. To poważny zarzut.

Nie pierwszy raz kombinowanie przy węgierskiej kreacji pieniądza trafia pod lupę europejskich instytucji. Gdy w 2004 r. za Węgierski Bank Centralny wzięła się lewica, Europejski Bank Centralny również dostrzegł w tym pewne nieprawidłowości. Dzisiaj mamy do czynienia z ostrą krytyką, ale wynika ona raczej z faktu, że projektowane zmiany szły dalej. Przewidywano połączenie banku centralnego z nadzorem finansowym. Widziano w tym jasną intencję: premier, dysponujący przytłaczającą większością w parlamencie, chciał odwołać z funkcji prezesa Banku Centralnego swego politycznego przeciwnika Andrasa Simora, kontestującego politykę gospodarczą rządu. Plany te – przynajmniej na razie – nie zostały zrealizowane. Skończyło się na kooptacji do rady nowych członków, dodaniu prezesowi banku zastępcy, wprowadzeniu nowego sposobu zarządzania, a także obcięciu większej części uposażenia prezesa, które było nawet wyższe od tego przysługującego szefowi amerykańskiej Rezerwy Federalnej.

Jednak w zagranicznych mediach działania Orbana są przyrównywane do dyktatury... Skąd wzięła się ta zmasowana krytyka?

Dyskusja o Węgrzech w europejskich mediach jest bardzo zideologizowana

Fidesz w krótkim czasie przyjął 25 ustaw konstytucyjnych, istotnych dla funkcjonowania państwa. Było to działanie świadome, obliczone na to, aby za jednym zamachem wprowadzić szereg przepisów wzmacniających władzę wykonawczą. Orban musiał zdawać sobie sprawę, że będzie do tego wiele zastrzeżeń, nie tylko ze strony opozycji, ale również z zagranicy. Jednak być może w tym szaleństwie widział metodę – krytyka dotycząca funkcjonowania instytucji państwa demokratycznego wymieszała się bowiem z ideologicznym atakiem na afirmację tradycyjnych wartości; spór o racjonalność polityki gospodarczej został poprzeplatany zarzutami, w których można dostrzec obronę interesów zagranicznych korporacji. Wszystko to podlane zostało histerią, wezwaniami do wykluczenia Węgier z NATO i UE, porównywaniem do Korei Północnej i zdjęciami demonstranta przebranego w obozowy pasiak. Przeciwko Orbanowi wytoczono już najcięższe działa.

I Węgrzy są podatni na tę presję?

Do absurdalnych rozmiarów rozdmuchana krytyka pomaga Orbanowi w oczach sporej części społeczeństwa uwiarygodnić swoją narrację oblężonej twierdzy i walki o narodowe interesy.

Orban zapowiadał, że nie ugnie się przed naciskami. Tymczasem we wtorek złagodził ton i mówił już o konstruktywnym podejściu do rozmów z MFW. Skapitulował?

Orban zapowiedział, że siądzie do stołu z MFW bez warunków wstępnych, ale nie nazwałbym tego kapitulacją. Nie twierdzę, że Fidesz realizuje jakąś spójną wizję rządzenia, ale raczej przeprowadził już zamierzone zmiany ustrojowe. Z części pomysłów Orban się wycofał, ale zasadniczy zrąb instytucjonalny swojej władzy już zbudował i nie zamierza się z niego wycofać. Teraz będzie zapewne dążył do pokazania światu, że jego porządki są zgodne z rozwiązaniami funkcjonującymi w demokracjach Zachodu. Choć cechą charakterystyczną przyjętych zmian jest zapewnienie ciągłości władzy obecnej ekipy (temu ma służyć choćby nowa ordynacja wyborcza) i jej polityki gospodarczej, to rząd ma pewien margines manewru. Część kontrowersyjnych decyzji ma charakter przejściowy, „kryzysowy" z definicji, np. niektóre podatki. Dziś na pewno linia kredytowa jest Węgrom potrzebna, ale rządzący będą się starali ją uzyskać, zachowując choćby pozory pełnej podmiotowości w relacjach z Funduszem.

Wydaje się jednak, że Europa chce zmusić Orbana do ustępstw. Wczoraj szef Komisji Europejskiej Jose Barroso zapewniał, że skorzysta ze wszystkich uprawnień, by nakłonić Węgry do respektowania unijnych zasad i wartości. Czy Fidesz nie będzie się musiał wycofać z przeprowadzonych zmian konstytucyjnych?

Nacisk polityczny jest silny, ale chyba trudno będzie jednoznacznie wykazać niezgodność przyjętych na Węgrzech rozwiązań ze wspólnotowym dorobkiem prawnym. Kumulacja zmian rzeczywiście zrodziła poważne obawy, czy tamtejsza władza nie zatraciła demokratycznego instynktu. Ale prawnicy badający poszczególne węgierskie przepisy mogą mieć problem z ich kwestionowaniem. W przypadku pakietu medialnego, który rok temu wywołał taką burzę, po kilku korektach problemem okazało się nie tyle wprowadzenie restrykcyjnych przepisów, obcych porządkom prawnym państw demokratycznych, ile zebranie różnych rozwiązań (znanych z innych państw europejskich) i skupienie ich w jednym pakiecie, z groźbą jego instrumentalnego stosowania przez władze. I ta groźba po części się ziściła. Można dostrzec tu pewną analogię z obecnie wdrażaną konstytucją i pakietem ustaw konstytucyjnych.

Ale krytyka ustawy medialnej to chyba nic przy dzisiejszym ataku...

Dyskusja o Węgrzech w europejskich mediach jest bardzo zideologizowana. Reakcje przebiegają wzdłuż krajowych podziałów politycznych. Trudno się temu dziwić, gdyż Orban świadomie wprowadził szereg przepisów mających zapewnić ciągłość władzy swojemu obozowi pod sztandarami konserwatyzmu i tradycyjnych haseł prawicy, które na Zachodzie zostały już dawno zwinięte przez partnerów Fideszu z Europejskiej Partii Ludowej. Wpisując do konstytucji sformułowania, które dawniej nie budziłyby emocji (dotyczące np. chrześcijańskich korzeni, tradycyjnie pojmowanej rodziny czy ochrony życia od poczęcia), Orban stanął na linii frontu międzynarodowej walki ideologicznej. Co zresztą pozwala mu objaśniać zagraniczną krytykę. Kilka dni temu jeden ze współpracowników premiera na łamach „Wall Street Journal" te reakcje tłumaczył brakiem tolerancji dla węgierskiego przywiązania do tradycyjnych wartości, które wprawdzie w Stanach Zjednoczonych należą jeszcze do mainstreamu, ale już nie w Europie, gdzie dyskurs polityczny przesunął się mocno na lewo.

Węgierska scena polityczna jest więc przesunięta mocno na prawo?

Zależy, jak będziemy definiować prawicowość. Czymś, co wyróżnia węgierską prawicę (wręcz stanowi o prawicowości), jest łączenie wątków narodowych i tradycjonalistycznych z pamięcią utraty dużej części terytorium po pierwszej wojnie światowej (traktat z Trianon) i pozostawienia części narodu poza granicami kraju. Przed kilku laty w dyskusji intelektualistów o istocie węgierskości karierę zrobiło stwierdzenie: „Węgrem jest ten, kogo boli Trianon". Tęsknota za ziemiami utraconymi od dawna była nieodłącznym elementem prawicowego folkloru politycznego, ale skutki Trianon pod rządami Orbana – jako kwintesencja narodowej tragedii i zewnętrznego dyktatu – stały się oficjalnym symbolem węgierskiej tożsamości. Wprawdzie nawiązywały do tego wszystkie ruchy prawicowe po 1989 roku, ale ideologię państwową wokół tego wątku zaczął budować dopiero Fidesz po uzyskaniu władzy w 2010 r. Z kolei skrajnie prawicowy Jobbik nie tylko opłakuje Trianon, ale chciałby jego rewizji, a Fidesz tak daleko jednak nie idzie. Jobbik otwarcie mówi o potrzebie dążenia do „pokojowej" zmiany granic, a jest trzecią siłą w parlamencie! W niektórych sondażach uzyskuje 20 proc. poparcia.

A jest szansa, żeby centroprawicowy Fidesz został zastąpiony przez ultraprawicowy Jobbik?

Orban przez retorykę „przywracania" dumy narodowi i jego „reintegracji" ponad istniejącymi granicami, a zarazem upatrywania źródeł wszelkich nieszczęść za granicą, otworzył politycznemu folklorowi furtkę do mainstreamu. Z drugiej jednak strony Orban i dość szeroki ruch polityczny, jakim jest Fidesz, nie tylko gra na rozpowszechnionych na Węgrzech frustracjach i radykalizmach, ale także je kanalizuje. Skrajną prawicę Orban najpewniej zatrzyma więc w opozycji. Gdy Fidesz szermuje obficie retoryką narodową, trudno się spodziewać, aby Jobbik, który wyspecjalizował się w krytyce Romów, wyrósł mu na poważnego konkurenta. Choć skala poparcia dla Jobbiku, także wśród młodzieży, pokazuje, jak znaczący i trwały jest na Węgrzech rezerwuar mocnych, historycznych frustracji i radykalizmu. Dlatego Węgry ze skonsolidowaną władzą Orbana, jeśli staną gospodarczo na nogi, mogą być dla sąsiadów, jeśli nie lepszym, to przynajmniej bardziej przewidywalnym partnerem niż Węgry pogrążone w chaosie i korupcji, w stanie społecznego i narodowościowego napięcia, wstrząsane wewnętrznymi konfliktami.

Mateusz Gniazdowski jest politologiem, kierownikiem Zespołu Środkowoeuropejskiego Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie

„Rz": Docierają do nas coraz bardziej niepokojące wieści z Węgier. Kolejne czołowe agencje obniżają Węgrom ratingi, obywatele wycofują oszczędności z rodzimych banków. Zbliża się katastrofa?

Obniżenie ratingu istotnie osłabia szanse na powodzenie reform ekipy Viktora Orbana. Agencje wydają wyrok i nieco na zasadzie samospełniającego się proroctwa podcina to gałąź zagrożonej recesją węgierskiej gospodarki. Jednak mimo ostatniego druzgocącego werdyktu agencji Fitch nastąpiło pewne uspokojenie, nieznacznie umocniła się waluta i notowania węgierskich obligacji. Natomiast informacji o panice i masowym przenoszeniu przez Węgrów oszczędności za granicę na razie nie można w rzetelny sposób potwierdzić. Objawy kantorowej „paniki" to zapewne pochodna rekordowego spadku wartości forinta. Faktem jednak jest i to, że rząd, nakładając specjalne podatki, poszedł na konfrontację z działającymi na Węgrzech bankami, które przeważnie mają swoje centrale za granicą: w Niemczech czy Austrii. Klienci mogli być zaniepokojeni groźbami pośredniego obciążenia ich kosztami podatków kryzysowych czy zamykania filii zagranicznych banków. Nie stosowano przy tym kryterium pochodzenia, choć często się to Orbanowi zarzuca. Na przykład węgierski bank OTP też ucierpiał.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę