Chyba najbardziej męczącym i deprymującym aspektem wojny polsko-polskiej jest używanie kurtuazyjnych form do podkręcania konfliktu politycznego.
Tak było na przykład w 2007 roku, gdy wybory wygrała Platforma Obywatelska. Ówczesny prezydent Lech Kaczyński wezwał wtedy Donalda Tuska do normalizacji stosunków, a jednocześnie wyraził nadzieję, że lider PO przeprosi za antyprezydenckie wycieczki z kampanii wyborczej. Tusk mógł to oczekiwanie w jakiś taktowny sposób zaspokoić. Mógł je też puścić mimo uszu. Ale nie. Lider Platformy pozwolił, aby jego podwładni zaczęli kpiarsko proponować poszerzenie formuły przeprosin za to, że Platforma wygrała z PiS.
Tak samo jest teraz. Jarosław Kaczyński zapowiedział rozejm polityczny na czas mistrzostw Europy w piłce nożnej.
A co zrobił Donald Tusk? Ucieszył się, że będzie trochę spokoju? Bynajmniej. Natychmiast zaczął wciskać Kaczyńskiego w pułapkę polityki miłości. Oznajmił publicznie, że 4 czerwca zaprosi na obiad wszystkich byłych premierów i wręczy im bilety na mecze Euro2012.
Kaczyński zaproszenie odrzucił, wyjaśniając, że mecze obejrzy przed telewizorem, a jedzenie wykwintnych obiadów nie służy jego tuszy.
Mogę sobie wyobrazić, jak sztabowcy Tuska z uśmiechem wyjaśniali premierowi: "Kaczor" będzie w kropce, albo przyjmie zaproszenie i Tusk wyjdzie na łaskawego suzerena, albo odrzuci ofertę i znów wyjdzie na pieniacza i nienawistnika. Na dodatek dzień 4 czerwca to nie tylko rocznica wyborów z 1989 roku, ale i 20. rocznica obalenia rządu Jan Olszewskiego. Ten aspekt postawiłby Kaczyńskiego w jeszcze trudniejszym położeniu. Czy takie rozważania sobie wymyśliłem? Chyba nie do końca, bo na witrynie "Gazety Wyborczej" czytamy komentarz Agnieszki Kublik pod znamiennym tytułem: "Tuskowa pułapka na Kaczyńskiego. Kaczyński oblał".
I dalej pani Agnieszka wali już z grubej rury: "Wczorajsze deklarowane przez Kaczyńskiego zawieszenie broni okazało się najkrótsze w historii. Nie utrzymało się nawet przez dobę. (...) PiS wykalkulował bowiem, że na czas sportowego święta (przecież kibice są i wśród wyborców PiS) bardziej opłaca się spory wyciszyć, na ulicach nie demonstrować, by swojemu elektoratowi się nie narazić.(...) Prezes PiS twierdzi, że "nie ma w Polsce bardziej pokojowo nastawionego polityka niż on'. To fakt, Kaczyński pokojowo ulega swoim wyborcom. Z politykami jest na wojnie. Nieustannie".