Programy ratunkowe związane z kryzysem oraz negocjacje przyszłego siedmioletniego budżetu Unii Europejskiej należy widzieć w szerszym kontekście niż czysto ekonomiczny. To nie tylko problem wzrostu gospodarczego czy dyscypliny budżetowej, o których prawie wszystko zostało już powiedziane i którym brakuje tylko ostatecznych rozstrzygnięć. Chodzi o Unię, której ambicje są redukowane lub w najlepszym razie ograniczane do eurostrefy. Chodzi o uboczne, pozaekonomiczne, polityczne i ustrojowe skutki kryzysu, który trawi Unię i rzutuje na jej przyszłość i jedność.
Unię osłabia co najmniej pięć zjawisk.
Dwa poziomy solidarności
Po pierwsze, z niepokojem obserwujemy narodziny dwupoziomowej solidarności państw Unii: innej dla państw należących do strefy euro, innej dla tych spoza niej.
Kryzys zadłużenia państw i banków dotyka wszystkich krajów unijnych, a nie tylko 17 ze strefy euro. Dzieje się to poprzez mechanizmy jednolitego rynku unijnego, swobodę przepływu towarów, usług i kapitału. Banki w krajach Europy Środkowej i Wschodniej niebędących w strefie euro są w dużym stopniu (w Polsce w ok. 70 procentach) w posiadaniu banków ze strefy i impulsy kryzysowe są przenoszone bezpośrednio, nie tylko poprzez handel. Budżet unijny, stanowiący 1 procent PKB Unii, jest poddawany presji redukcyjnej, pod hasłem kryzysu, przez unijny „klub skąpców". Jednocześnie szczodrym strumieniem płyną środki w skali 3 – 5 procent PKB w ramach programów ratunkowych, zarezerwowane tylko dla strefy euro.
W przyjętym w Parlamencie Europejskim sprawozdaniu autorstwa Elisy Ferreiry padają propozycje stworzenia oddzielnego „budżetu wzrostu" o wysokości sięgającej 1 procent PKB, zarezerwowanego jedynie dla państw tej strefy. W myśl propozycji francuskiej miałby on dodatkowo uszczuplić obecne fundusze strukturalne o kwotę 55 mld euro kosztem ogólnounijnej solidarności. Promowane są pomysły stworzenia osobnego, równoległego do Parlamentu Europejskiego, Zgromadzenia Parlamentarnego Strefy Euro, jak w proponowanym w PE sprawozdaniu Pervenche Beres. Istniejące już rady ministrów finansów strefy euro oraz osobne szczyty tejże strefy potwierdzają rodzące się instytucjonalne pęknięcie Unii. Nie przypadkiem Polska walczyła z determinacją o miejsce przy stole na tych szczytach jako sygnatariusz paktu fiskalnego.