Wzdycham, bo Nobel literacki o krok. Murakami, Murakami – huczą giełdy. A może raz jeszcze zatriumfuje Europa Środkowa i laur otrzyma Peter Nadas z Węgier, którego „Miłość" wydał onegdaj Świat Literacki? A może Alice Munro, której uważność tak chwali znajomy pisarz? Tyle pierwsza trójka, plus z przyczyn politycznych poeta syryjski, ale u rasowych bukmacherów zdarzają się pewnie kombinacje, przy których blednie Wielka Służewiecka: Murakami na pewno, a kto w przyszłym roku? Albo typowanie porządku: esej, poezja czy proza?
A u nas – referendum, referendum, referendum. Mówią, że przegrane, że jest już nowa nominatka o stalowym spojrzeniu, ale show must go on, więc kampania trwa. Na dobrą sprawę opozycji wystarczyło wklejać na strony internetowe plakat Bronisława Komorowskiego, nawołującego do udziału w wyborach. Na to oponenci PiS... – i tak trwa okładanie się workiem kartofli, a czasem red. Blumsztajn, lubiący widać podrażnić kołtuna troszkę, parafrazuje Lenina, mówiąc o „użytecznych idiotach" idących na referendum (by przywołać frazę z 1981 roku – „Mądrzej, panie Sewerynie!"). Zakłady? No tak, jakieś są. Że pani prezydent przegra.
Gdyby tak nieco mniej postnie, wzdycham, i jak w stereoskopowym obrazku mieszają mi się dwie rzeczywistości. Więc jakie szanse na przegraną w referendum ma Murakami? Hmm, Munro na burmistrza, nawet ciekawa kandydatura – z kanadyjską szkołą obywatelskości na pewno uszanowałaby mieszkańców. A może esej Adama Zagajewskiego o samorządności, to byłoby ciekawe, owszem. A może Nobel literacki za mowy Gronkiewicz, też byłoby nieźle?
I tak miesza się to wszystko, tu Murakami, tu list prezydenckiego ministra o słoikach, tu konfiskata 58 słoików z syropem malinowym, ha, znów PiS łomoce do drzwi o szóstej rano, a nie, wróć, to nie PiS, red. Żakowskiemu trudno się zdecydować, czy jeszcze boi się PiS-u co łomotał, czy tego, co łomotać będzie, czy tego, co łomotać może. Mieszają się czasy i tryby - perfectum, futurum primum, coninctivus – i pewne jest tylko, że dałby to radę opisać nie dziadek Gombrowicz, nadal uważany przez postępowców za awangardę, a wściekły kuzynek Witkacy. Który, niestety, nie dostał Nobla.