Dodał, że Miller to „kłamcoholik" w przeciwieństwie do ex-prezydenta, który w życiu by nie skłamał, nigdy (never!) – w żadnych okolicznościach. Pani MO delikatnie przypomniała o dyplomie magistra ex-prezydenta, choć rozmowa dotyczyła innej sprawy, też sprzed wielu lat, o której ponoć ani ex-prezydent, ani ex-premier nic nie wiedzieli. Chodziło mianowicie o skromne lotnisko i kilka budynków gdzieś skrytych w grzybowych lasach – minikonzentrationslager, jaki założyli sobie agencji CIA, aby nie narażać się własnej opinii publicznej.
I prawdę powiedziawszy można by sobie palikotowskie wynurzenia darować, gdyby nie rewers odgrzewanej właśnie afery; polski rząd za tekturowe pudełko warte piętnaście milionów dolarów (które, notabene, nie wiadomo, gdzie się rozpłynęły), użycza skrawka ojczyzny amerykańskim wywiadowcom. I choćby z ludzkiej ciekawości, nie pyta o powód pazerności Amerykanów na słowiańską ziemię, ani też w co chcą się tam Amerykanie zabawiać.
Zatem, po raz kolejny dowiadujemy się o poczynaniach byłych koleżków z korytarzy KCPZPR i jakie cyniczne gierki w demokratycznym dzisiaj państwie rozgrywane sponad naszymi głowami.
Przy tej okazji wyszło na jaw, że jest na świecie gazeta „Washington Post", dzięki której afera na powrót wyczłapała z lamusa. Zatem jakaś szczątkowa sprawiedliwość jeszcze funkcjonuje i jest to fakt pocieszający, ważny dla nas, Polaków, żyjących przecie nie w oseskowej już demokracji. Albowiem nasz społeczny egregor, nie wygenerował jeszcze mechanizmów, które w sposób naturalny i natychmiastowy eliminują z życia publicznego ludzi, którzy co prawda nie jedzą byle czego, za to byle co mówią: pewnych siebie „gadaczy" i „stwierdzieli" – łgarzy i bałamutników. Niestety. Nie postponuje ich opinia publiczna, nie wyklucza. Ba! Dzieją się rzeczy zadziwiające, niedopuszczalne w uczciwie funkcjonującym państwie.
Ludzie ci z roku na rok mają się coraz lepiej; pan Siwiec, były minister, obecnie europoseł, stwierdził kiedyś w jakimś wywiadzie, że jego szef chwieje się na nogach w czasie zagranicznych i nie tylko wizyt, bo jest uczulony na proszki od bólu głowy. Była (też ministra) zdrowia, obecnie marszałek Sejmu, pani Kopacz zapewniała, że lotnisko po katastrofie zbadane zostało do głębokości jednego metra, a były minister Nowak, że zegarki otrzymuje od żony. (Tu dowiemy się dopiero, co w przeszłości się stanie). Co wygadywał sam pan premier i jak to się miało do rzeczywistości, nie wspomnę.