Brazylijski mundial pozwala marzyć

Gdyby futbol naprawdę podbił Amerykę, rozpadłby się haniebnie ?powiązany z pieniędzmi system władzy i wpływów. Może udałoby się ?wyplenić korupcję i uchronić nas przed takimi niedorzecznościami ?jak mundial w Katarze – uważa publicysta „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 07.07.2014 02:10

Przez trzy tygodnie upajaliśmy się wspaniałym futbolem. Mundial piękniał wraz z konsumpcją. Do przebudzenia doszło dopiero w ćwierćfinałach. Najpierw pozbawiona wdzięku teutońska machina wojenna sterroryzowała grających dotąd fantazyjnie Francuzów.

Potem przez pokolenia kojarzona z futbolową magią Brazylia zamieniła swój mecz z błyskotliwą Kolumbią w pojedynek sumo i wypchnęła rywali z turnieju. Bramki musieli strzelać stoperzy, bo ojczyzna Pelego i Garrinchy nie ma napastników. Choć potężny Hulk się starał i próbował nawet zwodów Ronaldo. Ostatni raz widziałem coś takiego w cyrku, gdy niedźwiedź udawał baletnicę.

Ponury mecz Argentyny z bezradną Belgią mógłby się śmiało znaleźć w jadłospisie kuchni angielskiej. Miał tylko jedną przyprawę: Messiego. Natomiast Holandia biła się z Kostaryką jak wojska Fabiusza Kunktatora z Hannibalem.

Nie bądźmy jednak niewdzięcznikami i podziękujmy za to, co było wcześniej. Spór o to, czy Pan Bóg interesuje się futbolem, trwa od pokoleń i nie udało się go rozstrzygnąć. Jedno jest pewne: brazylijskiemu mundialowi pobłogosławił szczególnie, a łaski spłynęły na kibiców na całym świecie.

Nie chodzi tylko o to, że nigdy przedtem nie padało tyle bramek, ale też o dominację filozofii atakującej, odważnej gry. Co więcej, w Brazylii opatrzność, choć czasem się zagapi, najczęściej sprzyja odważnym. Meczów, w których drużyny od pierwszego gwizdka, w starym włoskim stylu, przystępowały do heroicznej obrony rezultatu 0:0, praktycznie nie było.

Owszem, czasami zabijali grę Rosjanie i Włosi, ale był to bardziej efekt bezradności niż przyjętego systemu. Poza tym obie te drużyny, wraz z brutalnie grającym Urugwajem, są już w domu. Nawet mordercy futbolu Grecy zapuszczali się na połowę rywala częściej i z większą werwą niż dotychczas.

W Brazylii triumfuje futbol pozytywny, estetyczny, a przy tym konkretny. Hiszpania, od sześciu lat wprawiająca kibiców i rywali w delirium tysięcznymi podaniami w nieśpiesznym rytmie tiki taki, poniosła klęskę. Podobnie jak niemrawa włoska wersja tego tańca – tikitalia. Można więc żywić ostrożną nadzieję, że dzięki najnowszym trendom futbol wypięknieje. Nawet na peryferiach, nawet nad Wisłą. Brazylijski mundial naprawdę pozwala marzyć.

Oczywiście estetyczne przeżycia byłyby niczym bez emocji. A od tych aż kipi prawie w każdym meczu, outsiderzy potrafią zagrać świetnie. Najlepszym dowodem wspaniała Kolumbia, Kostaryka, heroiczni amerykańscy i chilijscy przegrani, niezły Meksyk i Algieria. Jednocześnie potentaci, Brazylia czy Niemcy, nie dominują jak dawniej. Żeby zwyciężyć, muszą rzucić na szalę wszystkie siły i umiejętności, a dodatkowo modlić się o przychylność niebios.

Holandia wygrała mecz o ćwierćfinał z Meksykiem w ostatnich sekundach regulaminowego czasu. Amerykanie w ostatniej minucie mogli wyrzucić Belgię za burtę, podobnie jak Szwajcarzy byli o krok od pojedynku na karne z Argentyną. Takich emocji w meczach 1/8 finału nie było dotychczas na żadnym mundialu. Wszystko jest możliwe jak nigdy przedtem, faworytów nie ma.

Trzeba też mieć nadzieję, że wraz z tym turniejem pożegnamy najgrubsze, skandaliczne błędy sędziów. Upór władców Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA), broniących się przed zdobyczami elektroniki, został złamany. Po latach powtarzania tych samych dętych frazesów o prawie sędziego do pomyłki, o tym, że wszędzie, nawet w Pcimiu, mecze powinny być rozgrywane w identycznych warunkach jak na mundialu, król futbolu Sepp Blatter zmienił zdanie. A wraz z nim cały jego dwór i lennicy w Europejskiej Federacji Piłkarskiej (UEFA), którzy z takim uporem przed powtórkami telewizyjnymi się bronili.

Jeszcze dokładnie nie wiadomo, którymi drzwiami telewizyjna weryfikacja wejdzie do futbolu, ale wiadomo, że na pewno wejdzie, tego procesu już się nie da zatrzymać. W ten sposób przynajmniej część zachwaszczających mecze awantur umrze naturalną śmiercią, a piłka nożna będzie uczciwsza i zdrowsza. FIFA też skorzysta: uniknie podejrzeń, że usiłuje poprzez sędziów wpływać na wyniki meczów, że zawsze faworyzuje gospodarzy wielkich turniejów.

Być może futbol czeka jeszcze jedna zmiana, której konsekwencji na razie nie potrafimy sobie wyobrazić, ale wiemy, że mogą być ogromne. Ponoć Stany Zjednoczone dzięki wzruszającej, heroicznej postawie swojej drużyny przeżywają zaskakujący rozmiarami piłkarski boom. Co będzie, jeśli soccer naprawdę podbije Amerykę? Zmieniłaby się wówczas nie tylko geografia futbolu. Z pewnością wobec pojawienia się nowego, tak bogatego potentata rozpadłby się haniebnie powiązany z pieniędzmi system władzy i wpływów. Może przy okazji udałoby się wyplenić korupcję i uchronić nas przed takimi niedorzecznościami jak mundial w Katarze. Choć jednocześnie nietrudno sobie wyobrazić dalszą komercjalizację futbolu „po amerykańsku" – z przerwami na reklamy co dziesięć minut.

Ale Amerykanie mają piłce nożnej bardzo dużo do zaoferowania. Nie chodzi tylko o pieniądze. Team USA dał w Brazylii futbolowi bardzo cenny zastrzyk – anglosaskie poczucie fair play, grę bez kompleksów, a przede wszystkim bez fanatyzmu żarliwych kibiców.

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wybór Friedricha Merza może przynieść Europie nadzieję
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku