I niestety, z kolejnych rozmów z lubością publikowanych przez rozmaite parówkowe i nieparówkowe portale wynika, że nigdy w życiu. Że – tak jak Maria Peszek – gdyby tylko zaczęło się dziać coś złego, natychmiast wsiedliby w samoloty i sp... gdzie pieprz rośnie, byle tylko nie stracić świętego spokoju, dobrego życia i poczucia bezpieczeństwa.
Nie przeceniam takich opowieści. Są one jednak ważnym świadectwem samoświadomości znaczącej części polskich mediów – bo więcej mówią nam one o tym, co myślą dziennikarze, niż co realnie myśli młodzież. Pokazują też, że te media właśnie chcą wychowywać Polaków na tchórzy. Tak, na tchórzy, bo mężczyzna, który mówi, że nie będzie bronił swojej Ojczyzny, swojego narodu, a co za tym idzie, swoich bliskich, jest zwykłym tchórzem.
Nie ma to nic wspólnego z rozsądkiem czy chęcią zachowania spokoju, lecz jest zwyczajnym odrzuceniem cech męskich, do których w każdej kulturze wychowywano chłopaków. Mężczyzna ma być mężny. Ta cecha jest więc nie do pogodzenia z ucieczką tchórza przed odpowiedzialnością, jaką niekiedy stawia przed nim kultura.
I niech pacyfiści nie wyjeżdżają mi tu z opowieściami, że to takie niechrześcijańskie, że prawdziwy chrześcijanin nadstawia drugi policzek i że życie jest wartością najwyższą. Z punktu widzenia chrześcijaństwa żadna z tych tez nie jest prawdziwa.
Życie jest wartością fundamentalną, a nie najwyższą, co oznacza, że można je – w imię innych wartości – oddać czy poświęcić. Warto mieć jednak świadomość, że mówimy o życiu swoim, a nie niewinnych istot ludzkich, i o wartościach wyższych, a nie o wygodzie czy zadowoleniu. Za jakie zatem wartości można oddać życie? Są nimi obrona zarówno wiary, jak i właśnie Ojczyzny czy życia innych.