Reklama

Terlikowski: Nietrudny monopol na rodzinność

Zostałem monopolistą. Na szczęście nie sam, ale z żoną, a także z małżeństwem Elbanowskich.

Aktualizacja: 15.09.2015 21:14 Publikacja: 15.09.2015 20:48

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

I z moim monopolem postanowiły walczyć feministki. Agnieszka Graff, która – nie ukrywam czasem – bardzo ładnie pisze i przeżywa swoje macierzyństwo, zaczęła głosić, że feministki i lewica muszą przełamać monopol prawicy na rodzicielstwo. – Mamy dość tego, że monopol na wartości rodzinne w Polsce, i nie tylko zresztą u nas, ma prawica. Najlepiej znani i najbardziej wpływowi eksperci w dziedzinie rodzicielstwa to państwo Elbanowscy i państwo Terlikowscy i wiele wskazuje na to, że następny rząd będzie słuchał raczej ich, nie nas, w tych kwestiach. (...) Oni mają prawo do swoich poglądów – to jasne, ale nie mogą mieć monopolu na rodzinność. Ja się po prostu nie zgadzam na taką reprezentację mojej rodziny. Nie zgadzam się na utożsamianie dobrego rodzicielstwa ze skrajnym konserwatyzmem – oznajmiła podczas Kongresu Kobiet. A ja, dziękując za uznanie mojego prawa do swoich poglądów, muszę powiedzieć, że nie jest trudno być ekspertem w dziedzinie rodzicielstwa czy rodziny, gdy po przeciwnej stronie stoją głównie panie bezdzietne, często bez mężów, a do tego szczycące się swoimi aborcjami.

Nietrudno też dostrzec, że większość z nich już sam stan błogosławiony określa mianem „bycia żywym inkubatorem", a w innych przypadkach ich język jest niemal weterynaryjny. Trudno przecież inaczej określić stwierdzenie, że walczą one o „prawa reprodukcyjne". Reprodukować przecież mogą się jałówki, ludzie natomiast decydują się na dziecko, i to z miłości.

Odmiennie wygląda też zazwyczaj umiejscowienie dziecka w planie życiowym. Konsekwentni konserwatyści są zwyczajnie otwarci na życie, przyjmując dzieci, a nie planując ich, jakby były one zawodowym projektem.

Inaczej feministki. Dla nich, nawet jeśli któraś z nich (co wcale nie jest tak częste) ostatecznie się na dziecko zdecyduje, pozostaje ono kolejnym, obok wielu innych, projektem. Projektem starannie zaplanowanym i zaprojektowanym, tak by uzupełniało ono, ale nie przeszkadzało w budowaniu własnego życia. Jednym słowem jest to rodzicielstwo planowane, które z normalnym ma mniej więcej tyle wspólnego, ile wolny rynek z gospodarką planową.

I właśnie dlatego jestem spokojny. Feministki szybko monopolu Terlikowskich i Elbanowskich na rodzicielstwo i rodzinność nie przezwyciężą. Aby tak się stało, musiałyby bowiem uznać, że fundamentem życia nie jest osobista przyjemność, ale rodzina. Indywidualizm musiałby w ich myśleniu zastąpić komunitarianizm rodzinny.

Reklama
Reklama

Autor jest filozofem, publicystą, redaktorem naczelnym TV Republika

Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Najpierw nauczmy dzieci czytać, potem mówmy o lekturach
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nie znoszę dyskusji o sensie Powstania Warszawskiego
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Czasami człowiek musi, inaczej się udusi
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Karol Nawrocki to prezydent nie wszystkich kibiców
Opinie polityczno - społeczne
Jan Dworak, Stanisław Jędrzejewski: Potrzebujemy nowego prawa medialnego
Reklama
Reklama