Jest coś głęboko niepokojącego w tym, że zarówno Zjednoczona Prawica w przeszłości, jak i koalicja 15 października obecnie, w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi stawiają na jedną kartę. Tak jakby względy ideologiczne lub wewnątrzkrajowe kalkulacje były dla ich liderów ważniejsze niż żywotne interesy państwa.
W czasach współegzystowania rządów PiS w Polsce i Donalda Trumpa w USA widać było fascynację naszych polityków kontrowersyjnym prezydentem światowego mocarstwa. Wynikało to zapewne z podobnego traktowania reguł demokratycznych, wspólnej konserwatywnej wizji świata czy gloryfikacji cynizmu w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Nie bez znaczenia była także „chemia”, jaką z Trumpem złapał Andrzej Duda. Niewiele dobrego można powiedzieć o naszym prezydencie, ale akurat to powinno zapisać mu się na plus. Rzeczywiście widać było, że znalazł klucz do serca swego amerykańskiego odpowiednika i sprawiał, że myślał on o Polsce i Polakach ciepło i z życzliwością.