Jaka jest prawdziwa twarz Rosji? Czy to zacięta gęba żołdaka rozstrzeliwującego cywilów w Buczy i Irpieniu, bez litości bombardującego ich w Mariupolu i Zaporożu, a teraz stawiającego zacięty opór ukraińskiej kontrofensywie? Oblicze propagandysty tłumaczącego światu w nienagannej angielszczyźnie, że to wszystko jest winą nazistowskich banderowców, a im wcześniej Zachód zrozumie, tym szybciej powróci era tanich surowców i moskiewsko-berlińskich uśmiechów.
Jeśli tylko tak ją postrzegamy, to po okropnościach ostatnich lat najstraszniejsze jeszcze przed nami; w poczciwej prostomyślności wzbraniamy się przed spojrzeniem w głąb. Bo prawdziwa twarz Rosji to roześmiane oblicza mieszkańców Rostowa żegnających zbuntowanych wagnerowców. Uciśnieni poddani kolejnego cara żegnają jak wybawicieli najgorszych przestępców, morderców i bandytów, bo takich – za przyzwoleniem kremlowskiej władzy – rekrutował Prigożyn do swych oddziałów, aż zamarzyło mu się przekształcenie zwyczajnej despocji w pierwsze w świecie państwo rządzone przez kryminalistów.
Czytaj więcej
Europa znów musi się wymyślić na nowo albo zejść ze sceny
Ale może to tylko pozór, nie nam sądzić o obliczu upadającego mocarstwa? Bo zwykły Rosjanin z Rostowa czy Woroneża zastraszony wszechmocą urzędników i bezpieczniaków, bity pałkami, gdy śmiał wystąpić w obronie Nawalnego, zobaczył nagle chwatów, półbogów, którzy nie boją się cara, i ściskał ich na ulicach. Jeśli car szybko nie przywróci strachu przed pałką, to jego dni będą policzone.
Jaka więc jest twarz Rosji? Co o niej wiemy? Przed prawie 200 laty pisał Fiodor Tiutczew: „Rosji rozumem nie obejmiesz i zwykłą miarą jej nie zmierzysz”. Miał rację, chociaż był nacjonalistą i wrogiem Polaków.