Ulz: Farmaceuci lepsi i gorsi

Brakuje wielu potrzebnych zmian. Dlaczego ustawodawca nie zaproponował zachęt dla tych, którzy chcieliby otwierać apteki np. w trudno dostępnych miejscach? – pyta Zofia Ulz, była Główna Inspektor Farmaceutyczna

Aktualizacja: 08.02.2017 21:46 Publikacja: 08.02.2017 21:12

Ulz: Farmaceuci lepsi i gorsi

Foto: Fotorzepa, Jakub Ostałowski

Przy okazji dyskusji na temat projektu poselskiego nazywanego w skrócie „Apteka dla Aptekarza” warto zwrócić uwagę na kilka problemów. Wydaje mi się, że tak długo oczekiwana zmiana nie spełnia oczekiwań większości szeregowych, profesjonalnych farmaceutów. Albowiem, koncentrując się na strukturze własnościowej, projektodawcy „zapomnieli” o tym, że oddanie aptek w ręce farmaceutów samo w sobie niczego na lepsze nie zmieni w sytuacji wykwalifikowanych pracowników aptek.

Co z prestiżem zawodu farmaceuty

Mam w pamięci ciągle przytaczane przez środowisko związane z izbami aptekarskimi argumenty, że tylko podniesienie rangi zawodu będzie gwarantować określoną pozycję farmaceuty, a to przełoży się bezpośrednio na komfort pacjentów. Zastanawiam się po przeczytaniu projektu, gdzie są te zapisy? W zamian dużo jest demografii, geografii i demagogii.  Znamienne jest to, że ilekroć rozmawiam z przedstawicielami środowiska – członkami izb aptekarskich, poddając pod dyskusję możliwość wprowadzenia zapisów gwarantujących samodzielność farmaceuty w aptece (w podejmowaniu merytorycznych decyzji) odczuwam wyraźny opór i brak zainteresowania tematem. Powstaje pytanie, komu będzie przeszkadzać niezależność farmaceuty w aptece? Czyżby ich kolegom farmaceutom będącym indywidualnymi właścicielami? Nie wierzę, byłoby to bowiem sprzeczne z etosem farmaceuty któremu 99 proc. polskich farmaceutów jest wierna, niezależnie od tego, gdzie pracują.

Czy zatem można wierzyć zapewnieniom izb farmaceutycznych, że wprowadzenie zmian rzeczywiście przyczyni się do zmniejszenia cen leków, dostępności do aptek, lepszej opieki farmaceutycznej świadczonej we wszystkich aptekach?  Ci, którzy wierzą w gołosłowne zapowiedzi mogą się rozczarować.

Przeczytałam na stronie internetowej opolskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej list jednego z posłów, który użył sformułowania „większość aptek prowadzonych przez podmioty niebędące farmaceutami bardziej przypomina sieć handlową, w której pacjent spotyka się ze sprzedawcą…”.

Z tej izby wywodzi się wiceprzewodniczący Naczelnej Izby Aptekarskiej Marek Tomków.  Marku, to, że Pan Poseł Tomasz Kostuś pisze takie (nietrafne) rzeczy, nie budzi mojego zdziwienia. Ma prawo, jako przedstawiciel wyborców, którzy go wybrali. Ale to, że nie zdobył się Pan na to, żeby zdementować tak obraźliwie słowa o naszych kolegach farmaceutach, którzy (gdziekolwiek pracują) należą do Izby, której Pan jest prezesem – budzi zaniepokojenie i oczekiwanie refleksji z pana strony. Czy ci, którzy pracują w aptekach prowadzonych przez nie-farmaceutów są gorszymi farmaceutami niż inni? Czy oni należą do innych izb aptekarskich? Jak takie zaniechanie z Pana strony i pośrednio przyzwolenie na słowa obraźliwe dla farmaceutów, ma się do podnoszonego przez Pana postulatu, co do zwiększenia pozycji i prestiżu zawodu farmaceuty?

 

„Apteka dla aptekarza”, a proceder wywozu leków

Kolejnym problemem jest nielegalny wywóz leków. Ich eksport jest działaniem przewidzianym w prawie, natomiast w razie braku zastosowania się do ustawowych ograniczeń, taki wywóz jest nielegalny. Proceder ten polega najczęściej na odsprzedawaniu leków przez aptekę do hurtowni (odwrócony łańcuch), która z kolei wywozi je za granicę, zarabiając w ten sposób na ogromnych różnicach cenowych między tanimi lekami w Polsce a droższymi za granicą (np. w Niemczech). Polscy pacjenci pozbawiani są w ten sposób możliwości dostępu do  leków, których, poprzez nielegalne mechanizmy zaczyna brakować na rynku. Od jakiegoś czasu w tym patologicznym procederze biorą udział również niektóre przychodnie.

W przeszłości jako urzędnik państwowy wielokrotnie podkreślałam, że trzeba bezwzględnie walczyć z tym problemem. Nie mogę jednak uznać, że sprawę rozwiąże zaproponowana nowelizacja prawa farmaceutycznego, która skupia się głównie na strukturze własnościowej apteki.

Za nadzór nad jakością leku i jego dystrybucją w legalnym obrocie odpowiada inspekcja farmaceutyczna, czyli Główny Inspektor Farmaceutyczny (GIF) i wojewódzcy inspektorzy farmaceutyczni (WIF). Nadal brakuje ustawowych i skutecznych narzędzi potrzebnych do walki z tymi przestępstwami. Mówiąc wprost, prawo farmaceutyczne nie daje inspektorom farmaceutycznym  wystarczających uprawnień. Ponadto skuteczność inspekcji farmaceutycznej w tym zakresie wymagałaby ustawowego zobowiązania do współpracy w określonych formach (np. udostępnianie dokumentów i danych objętych tajemnicą skarbową) od innych organów Państwa - urzędów skarbowych, urzędów kontroli skarbowej, prokuratury, policji czy inspekcji transportu drogowego. Pamiętam sukces GIF z 2014 roku, kiedy to zapadł pierwszy wyrok NSA w sprawie odwróconego łańcucha dystrybucji. Sąd potwierdził, że prowadzona przez przedsiębiorcę procedura wywozu leków do krajów Europy Zachodniej była niezgodna z prawem. Niestety w 2015 roku parlament uchwalił przepisy, które (mimo sprzeciwu GIF) zostały błędnie zinterpretowane przez prokuraturę, w tym ówczesnego Prokuratora Generalnego, jako depenalizacja odwróconego łańcucha i nielegalnego wywozu leków. Wiceminister Zdrowia Krzysztof Łanda mówi publicznie o niefortunnej dwuwładzy, kiedy to inspektorzy podlegają z jednej strony GIF, a z drugiej wojewodom. Wspomina też o konieczności pionizacji inspekcji. Pełna zgoda. Jednak w projekcie „Apteka dla Aptekarza”, przy okazji którego rozgorzała dyskusja o nielegalnym wywozie leków, nie ma o tym ani słowa. Nie ma też w stanowisku Resortu Zdrowia odrzucenia i odwrócenia błędnej wykładni z 2015 roku o depenalizacji odwróconego łańcucha.

Zakazy i ograniczenia to blokada rozwoju

Mój sceptycyzm budzi też zapewnienie powtarzane przez prominentnych działaczy Izby Aptekarskiej, że zmiana ta polepszy dostęp pacjentów do leków, czyli że nie tylko ceny będą niższe, a asortyment większy, ale także będzie więcej aptek na terenach, gdzie ich obecnie brakuje. Nie znalazłam żadnego zapisu, który gwarantowałaby spełnienie tego typu obietnic. Chodzi zwłaszcza o tereny górskie, trudnodostępne, jak Podkarpacie, z którego pochodzę. Istnieje wprawdzie zapis, który daje złudzenie większej możliwości otwierania aptek na takich terenach, jednakże trudno sobie wyobrazić liczenie odległości pomiędzy wejściami do aptek w linii prostej, gdzie w rzeczywistości istnieje różnica poziomów. Jak liczyć odległość w linii prostej na terenach poprzecinanych wąwozami i serpentynami? Dlaczego ustawodawca nie zaproponował zachęt dla tych, którzy chcieliby mimo wszystko otwierać apteki na tych obszarach? Pozytywna propozycja jest zawsze przyczynkiem do rozwoju, a nie służą rozwojowi kolejne ograniczenia.

Na koniec odniosę się do pewnego zapisu, który miał w zamyśle regulować kwestie własności aptek.  Otóż chodzi o to, żeby przy wydawaniu pozwoleń na otwarcie nowej apteki przestrzegać zasady, by ilość aptek na terenie województwa należących do jednego właściciela nie przekraczała jednego procenta ogólnej liczby aptek. Tak sformułowane prawo miało być egzekwowane przez wojewódzkie inspektoraty farmaceutyczne. W praktyce, ze względu na nieprecyzyjność, ogólnikowość i niejasność przepisów ustawy, inspektorzy nie byli w stanie za pomocą dostępnych uprawnień rozstrzygać właściwie tej kwestii. Były to kluczowe informacje w momencie udzielania zezwoleń na prowadzenie aptek. Co więcej, w 2014 roku UOKiK interpretował te przepisy z korzyścią dla podmiotów, a nie urzędu.

Temperatura dyskusji, jaka przetacza się wokół projektu „Apteka dla aptekarza” potwierdza jedno. Mamy bardzo dobrych farmaceutów i wielu dobrych inspektorów. Problemem jest brak wyposażenia ich w efektywne narzędzia ustawowe, które zapewnią wykonywanie tego nadzoru. Problemem jest też to, że nie słuchamy się nawzajem.

Brak leków na rynku

Zofia Ulz jest konsultantem zarządzającym Zespołu Prawa Farmaceutycznego i Ochrony Zdrowia kancelarii Dentons. W latach 2006–2015 była głównym inspektorem farmaceutycznym.

Przy okazji dyskusji na temat projektu poselskiego nazywanego w skrócie „Apteka dla Aptekarza” warto zwrócić uwagę na kilka problemów. Wydaje mi się, że tak długo oczekiwana zmiana nie spełnia oczekiwań większości szeregowych, profesjonalnych farmaceutów. Albowiem, koncentrując się na strukturze własnościowej, projektodawcy „zapomnieli” o tym, że oddanie aptek w ręce farmaceutów samo w sobie niczego na lepsze nie zmieni w sytuacji wykwalifikowanych pracowników aptek.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem