Kobieta narzędziem Szatana" – taką opinię głosili niektórzy teolodzy. Dziś jest znacznie gorzej: kobiety są nieświadomym narzędziem czegoś znacznie od satanizmu niebezpieczniejszego – komunizmu. Niedawno ujawniłem w Parlamencie Europejskim fakt figurujący w każdym podręczniku psychologii, że kobiety są średnio niższe, słabsze i mniej inteligentne od mężczyzn. W tym przypadku przewodniczący PE p. Antoni Tajani uczynił wyjątek od zasady wolności słowa i ukarał mnie (najwyższą możliwą) grzywną – 9 tys. euro – w uzasadnieniu pisząc, że „naruszyłem fundament Unii Europejskiej". Cóż: po to tam jestem... Natomiast p. Tajani napisał prawdę – czy, jak kto chce: uchylił rąbka prawdy. By obnażyć ją do końca, wyjaśnię, jak z EWG i Wspólnoty Europejskiej powstała Unia.
Długi marsz przez instytucje
40 lat temu Europą wstrząsał terroryzm dziesięć razy silniejszy od obecnego. Rote Armee Fraktion, Brigate Rosse, Czarny Wrzesień (uzbrajane, jak się okazało, przez Sowiety) i inne organizacje siały grozę. Ponieważ nie istniała Unia Europejska, Europie (choć ogromnym wysiłkiem) udało się zlikwidować problem. Wtedy guru eurolewicy śp. Rudi Dutschke ogłosił plan „Długiego marszu" (przez instytucje): „Koniec z tą dziecinadą. Nie walczymy z opresyjnym państwem – zapisujemy się na urzędników państwowych. Nie walczymy z kapitalistyczną EWG – zapisujemy się na działaczy EWG. I przerabiamy to na swoje kopyto". Po ponad 30 latach ta strategia przyniosła prawie pełny sukces. Lewica opanowała przede wszystkim media, natomiast grupka spiskowców przerobiła EWG na federację państw zwaną Wspólnotą Europejską, następnie na państwo federacyjne zwane Unią Europejską, a obecnie chcą przerobić Unię na jednolite państwo socjalistyczne budujące komunizm; taki ZSRE. Otóż komuniści i socjaliści doszli w XX w. do władzy na karkach „klasy robotniczej". Jakimś cudem udało im się wmówić ciemnym, niepiśmiennym robolom, że „łączy ich interes klasowy" sprzeczny z „interesem klasy właścicieli fabryk". Jest, oczywiście, zupełnie inaczej: jeden fabrykant jest dla drugiego konkurentem, a jego robotnik jest jego sojusznikiem w walce o pieniądze. Przedsiębiorca i jego pracownicy stanowią jedną drużynę walczącą z konkurencją. Potem, oczywiście, mogą się kłócić o podział łupów, ale to sprawa drugorzędna. Herszt szajki też często kłóci się ze swoimi zbójami...
Klasa i interesy
Według komunistów „klasa robotnicza" pod światłym przywództwem „działaczy związkowych" (z komunistami na szczycie) miała walczyć o swoje prawa. Dziś robotnicy są oświeceni, zmądrzeli i nie dają się nabierać na te komunistyczne bajki. Szukają dobrego pracodawcy – i tyle. Lewicowcy zaczęli więc na gwałt szukać „proletariatu zastępczego". I na taki ersatz-proletariat upatrzyli sobie kobiety. Przede wszystkim wyrywają je z domów, wmawiając im, że praca w domu jest nieledwie hańbą. Następnie tłumaczą, że przyjacielem kobiety nie jest jej ojciec ani mąż; nie: kobiety mają walczyć z ich dominacją pod światłym przywództwem „działaczek feministycznych" (z partyjnymi bossami na szczycie). „Klasa kobiet" ma sprzeczne interesy z „klasą mężczyzn".
Jest to oczywista bzdura. Dla kobiety najlepszym sojusznikiem jest ojciec albo mąż (tego drugiego sama sobie przecież wybrała) – a inne kobiety są rywalkami. Kobiety to czują, więc neomarksistowska propaganda wyłazi ze skóry, by przekonywać kobiety, że są przez mężczyzn krzywdzone. Nieustannie trąbią o „walce z przemocą domową". A koronnym argumentem jest to, że „kobiety za taką samą pracę zarabiają mniej niż mężczyźni". I ja swoim stwierdzeniem, że kobiety zarabiają średnio mniej od mężczyzn nie dlatego, że są kobietami, lecz dlatego, że są niższe, słabsze i mniej inteligentne – podważyłem fundament tej ideologii. To tak, jakbym w 1952 r. powiedział, że robotnicy zarabiają mniej, bo są średnio głupsi od techników i inżynierów, a cała gadanina o „wyzysku klasy robotniczej" to bzdura. Kosztowałoby mnie to wtedy znacznie więcej niż 9 tys. euro!
Geniuszami są mężczyźni
Tyle polityki. A jak to jest naprawdę z tą inteligencją kobiet? Podręczniki mówią, że średnio są mniej inteligentne – ale różnica jest niewielka: w różnych narodach od 3 do 6 pkt IQ. Jeśli w prawie każdym stadle mężczyzna jest bardziej inteligentny od kobiety, to nie dlatego, że każdy mężczyzna góruje nad każdą kobietą, tylko dlatego, że kobiety rozpaczliwie szukają mężczyzn, którzy są od nich wyżsi, silniejsi i inteligentniejsi! Świadczy to o mądrości kobiet. Inteligencja bowiem to nie mądrość, lecz umiejętność rozwiązywania testów na inteligencję. Mocno skorelowana z wynalazczością, grą w szachy (w tej chwili w pierwszej setce szachistów nie ma ani jednej kobiety), zdolnościami matematycznymi (w tej dziedzinie średnia przewaga mężczyzn jest większa – 5–7 pkt – jak podają coroczne testy SAT prowadzone w USA na 100 tys. uczniów) itp. Mądrość jest czymś innym. Geniusze Mensy, osiągający IQ 200, często nie radzą sobie w życiu. 15-letni chłopiec jest zazwyczaj inteligentniejszy od swojej matki, ale ona jest od niego mądrzejsza! Czyli: to tylko taka mała różnica w inteligencji – po co o tym mówić? Nie!