Polska potrzebuje obecności świadomych katolików w życiu publicznym. Ale do tego niezbędne jest powstanie koalicji „moralnej większości”, która nie wiążąc się ściśle z jedną partią będzie uparcie lobbować na rzecz rozwiązań konserwatywnych i katolickich. Potrzeby tej wcale nie zmniejsza fakt, że u władzy znajduje się Platforma Obywatelska, deklarująca przywiązanie do wartości chrześcijańskich, a główną partią opozycyjną jest również chrześcijańskie w wielu kwestiach PiS.
Obie te partie odwołują się do modelu ugrupowań szerokich, które skupiają zarówno ortodoksyjnych katolików, jak i ludzi na co dzień z religią i religijnością niezwiązanych. Nie na rękę jest im zatem wracanie do tematów, które dzielą społeczeństwo i mogą sprawić, że jakaś część elektoratu zdecyduje się na światopoglądowo motywowaną zmianę preferencji.
Podejmowaniu tematyki moralno-religijnej przez oba wielkie ugrupowania nie sprzyja również fakt, że chętnie odwołujące się do tych kwestii Liga Polskich Rodzin czy Prawica Rzeczypospolitej znalazły się poza parlamentem i nie osiągnęły nawet progu wystarczającego do finansowania dalszej działalności z budżetu państwa.
Taka sytuacja będzie zatem skłaniać liderów obu ugrupowań do marginalizowania problematyki bioetycznej, moralnej czy też bezpośrednio kojarzącej się z religijnością. Ma to – z punktu widzenia Kościoła – także dobre strony. Postulaty środowisk gejowskich czy feministycznych będą bowiem zapewne ignorowane i zbywane najwyżej ciepłymi słowami (starannie wyselekcjonowanych polityków w rodzaju Janusza Palikota czy Kazimierza Kutza, od których główny trzon partii będzie się odcinać), ale już próby wprowadzania ich w życie nie będą podejmowane. Ale równocześnie ignorowane i spychane na margines debaty publicznej będą także postulaty środowisk pro life. Bo istotą działania obu wielkich partii będzie zachowanie status quo.
Widać to doskonale choćby w kwestii ustawy bioetycznej. Gdy w poprzedniej kadencji Sejmu marszałek Marek Jurek zaproponował taką zmianę konstytucji, by lepiej chroniła obowiązujące w Polsce ustawodawstwo antyaborcyjne, jego przeciwnicy (głównie z Platformy Obywatelskiej, ale również z Prawa i Sprawiedliwości) oznajmili, że należy raczej zająć się regulacjami prawnymi, które szerzej potraktują kwestie związane ze statusem prawnym embrionów czy dopuszczalności pewnych technik badawczych. Gdy projekt zmiany konstytucji upadł, słuch po inicjatywie zaginął. Politycy zarówno z nowej koalicji, jak i opozycji nie kryją nawet, że podejmowanie takiej tematyki jest im nie na rękę – może wywołać emocje, na których obie główne siły polityczne mogą tylko stracić.Efektem tego zaniedbania jest jednak sytuacja, w której ludzki zarodek ma w naszym kraju o wiele mniejsze prawa niż w Holandii. A to, że – badacze, prawnicy czy lekarze – tego nie wykorzystują, wynika wyłącznie ze zwyczaju lub inercji, a nie z ustaleń prawnych.