W różnych publicznych wypowiedziach Antoni Macierewicz starał się przedstawić opinii publicznej moje kontakty z WSI, jakoby ich głównym i zasadniczym celem było działanie na obszarze mediów. To kłamstwo i manipulacja. Z zachowanej dokumentacji wynika, że moja współpraca jako konsultanta wywiadu wojskowego nakierowana była na zupełnie inne obszary.
We wrześniu 1992 r. na prośbę ówczesnego wiceministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego podjąłem się zadania pisania analiz i ekspertyz dla pionu analitycznego wywiadu wojskowego III RP, który był częścią Wojskowych Służb Informacyjnych. Byłem w tym czasie jedynym niezależnym analitykiem, który w Ośrodku Studiów Wschodnich zajmował się systematycznie transformacją rosyjskich służb specjalnych, a jako ekspert senackiego Ośrodka Studiów Międzynarodowych – zmianami politycznymi w Europie Środkowej i Wschodniej.
Efektem tych prac były dziesiątki ekspertyz, które wykonywałem na potrzeby administracji państwowej, prezydenta RP oraz Kancelarii Senatu RP, a także praca doktorska na temat transformacji rosyjskich służb specjalnych po rozpadzie Związku Radzieckiego, którą obroniłem w Instytucie Studiów Politycznych PAN w Warszawie.
Podejmowałem zagadnienia związane wyłącznie z analizą zewnętrznych zagrożeń naszego państwa. Liczne tego dowody znajdują się w mojej teczce konsultanta. Niektóre zadania wiązały się z podejmowaniem przeze mnie sporego ryzyka osobistego. Jesienią 1992 r. rozważana była moja praca w sekcji analitycznej, dlatego wypełniłem ankietę personalną oraz podpisałem zobowiązanie do utrzymania w tajemnicy kontaktów ze służbą. Na pewnym etapie tych działań używałem pseudonimu Muzyk, co nie jest rzeczą niezwykłą, biorąc pod uwagę rodzaj spraw, jakimi się zajmowałem. Chodziło o to, aby jak najmniejszy krąg ludzi wiedział o mym zaangażowaniu w pracę wywiadu wojskowego. Paradoksalnie, dzisiaj wie o tym cała Polska.
Antoni Macierewicz przedstawia mój przypadek jako „współpracę dziennikarza ze służbami”. To oczywiste nadużycie, ponieważ moja praca w „Gościu Niedzielnym” nie miała z tym nic wspólnego. Nigdy nie korzystałem z tzw. przykrycia dziennikarskiego dla zdobywania jakichkolwiek informacji. W żadnym także przypadku nie byłem przez służby wykorzystywany do dezinformowania opinii publicznej przez na przykład pisanie tekstów na zewnętrzne zamówienie. Nigdy nie brałem udziału w typowaniu dziennikarzy do werbunku. Natomiast zupełnie nie miałem wpływu na to, z kim się kontaktowałem, oraz na kształt notatek sporządzanych przez oficerów WSI w mojej sprawie.