Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/wroblewski/2009/05/04/rosja-pijana-nieprzewidywalna-niebezpieczna/" "target=_blank]blog.rp.pl/wroblewski[/link]
Ciężko uchwycić moment, w którym historia wykonuje zakręt. Odróżnić zwykły dzień od tego, który wyznacza początek nowej ery. 64 lata temu mało kto na zdjęciu z Jałty widział początek zimnej wojny, podobnie jak mało kto widział jej koniec po spotkaniu Gorbaczowa z Reaganem w Rejkiawiku 41 lat później. Teraz mamy przed sobą zdjęcie Baracka Obamy z Dmitrijem Miedwiediewem w Londynie i deklarację nowego otwarcia w historii stosunków między Wschodem a Zachodem.
[srodtytul]Moskwa odmawia[/srodtytul]
O jakiej nowej Rosji i jakiej nowej Ameryce mówi prezydent Obama po 100 dniach swoich rządów? Co ma być punktem odniesienia w nowych relacjach Wschód – Zachód?Może grudzień 1991 roku i narodziny demokratycznej Rosji? Rok, w którym Moskwa uznała prawa człowieka, wolność słowa i nade wszystko prawa narodów dawnego ZSRR do samostanowienia.
Czy ktoś dziś wierzy w powrót tamtej Rosji? Teraz, w tydzień po londyńskim spotkaniu z Obamą, Putin wzmocnił kontyngent w okupowanej części Gruzji. Dawno w niepamięć poszły uzgodnienia rozejmu uzgodnione przez Sarkozy'ego. Tak jak w niepamięć poszły gwarancje wolności obywatelskich. Niezależność mediów i wolność zgromadzeń to już zamierzchła historia wobec powtarzających się napadów i zabójstw dziennikarzy czy działaczy praw obywatelskich. Gdyby zapytać demokratę Borysa Niemcowa, kandydata na burmistrza Soczi, któremu skonfiskowano materiały wyborcze, to pewnie nie uwierzyłby, że wraca rok 1991.