[b]Rz: Podczas sesji ONZ dotyczącej zdrowia publicznego Polska jako jedyny kraj zawetowała deklarację o prawie kobiet do aborcji. Dlaczego?[/b]
[b]Jarosław Gowin:[/b] Uściślając, we wspomnianej deklaracji chodziło o uznanie aborcji za prawo człowieka i za zabieg medyczny. Występując przeciwko tej deklaracji, polska delegacja kierowała się przede wszystkim przepisami obowiązującymi w Polsce, ale również czymś dużo głębszym – przekonaniem, że cywilizacja zachodnia opiera się na szacunku dla życia, także życia nienarodzonych.
[b]Najważniejsze kraje poparły sformułowania proaborcyjne. Przeciw, oprócz Polski, były Malta i Irlandia. Ale one mają głos doradczy, nie decydujący. De facto zatem to głos Polski przesądził o zablokowaniu deklaracji. Jak Platforma czuje się w roli hamulcowego ONZ?[/b]
Ja jestem ze stanowiska premiera Tuska i minister Kopacz dumny. Nie widzę powodu, byśmy ślepo naśladowali inne kraje europejskie. Nie ma czegoś takiego jak unijne stanowisko w kwestii aborcji. W tych sprawach Unia pozostawia rozstrzygnięcie każdemu z państw. Mogę tylko ubolewać, że w krajach, które przez 2,5 tysiąca lat były kształtowane przez tradycje greckiej filozofii, rzymskiego prawa, a potem przez chrześcijaństwo, dzisiaj kwitnie barbarzyństwo. Bo czym innym jest zgoda na aborcję, czyli śmierć nienarodzonego dziecka, w sytuacjach dramatycznego konfliktu wartości, kiedy np. zagrożone jest życie matki, a czym innym uznanie aborcji za zwykły zabieg medyczny, który powinien być wykonywany na życzenie. Taki zaś był cel deklaracji ONZ.
[b]Ale deklaracje ONZ nie mają przełożenia na przepisy prawne. Może więc nie ma sensu stawiać weta, narażając się na krzywe spojrzenia pozostałych krajów?[/b]