Skrajna prawica zaciera ręce, że Szwajcarzy powiedzieli w referendum „nie” budowie minaretów. Dla populistów, którzy żerują na wrogości wobec „obcych”, nie każdy muzułmanin jest terrorystą, ale każdy terrorysta jest muzułmaninem. Jednocześnie szoku nie kryją liberalne elity, które krzyczą o powrocie szowinizmu. Cóż jednak ważnego wynik szwajcarskiego referendum mówi nam o nastrojach, jakie budzą dziś w Europie muzułmanie?
Po pierwsze, mówi się, że wynik referendum uderza w prawa człowieka, które są naszym chlebem powszednim. Tyle że w szwajcarskim referendum nie zabroniono muzułmanom ani budowy nowych meczetów, ani wyznawania religii. Zakazano tylko budowy minaretów. Czy jest to – jak twierdzi francuski minister spraw zagranicznych – przejaw „potwornej nietolerancji religijnej”? Wątpliwe. Trudno dowieść, że budowanie minaretów jest konieczne do wyznawania islamu, tak jak wieszanie krzyży na ścianach publicznych szkół jest konieczne do wyznawania chrześcijańskiej wiary.
Dowodzi tego fakt, że tylko cztery z kilkuset meczetów w Szwajcarii posiadają minarety. Zakaz ich budowy to rzeczywiście restrykcja architektoniczna wymierzona w jedną, określoną grupę religijną, która może – ale nie musi – być dyskryminacją. W krajach islamskich dominujący nad innymi budynkami minaret jest symbolem dominacji islamu nad innymi sferami życia. Ba, w wielu krajach ustawodawstwo wręcz nakazuje, by wieże kościelne czy buddyjskie pagody były niższe od minaretu, jeśli na ich budowę w ogóle się pozwala.
Po drugie, trzeba być zupełnie ślepym, by nie widzieć, że pośród pobożnych muzułmanów, którzy chcieliby móc w pokoju praktykować swoją religię, żyją także islamiści. Czyż mało naoglądaliśmy się wystąpień imamów, np. londyńskich meczetów, którzy w świetle kamer usprawiedliwiali czy wręcz gloryfikowali przemoc, a zamachowców z 11 września podnosili do rangi męczenników? Czyż można się dziwić lękom „zwykłych Europejczyków” po zamachach, jakie islamscy radykałowie przeprowadzili w Madrycie i Londynie?
To duński imam Ahmed Akkari, wcześniej uczyniony przez lewicę „wzorem integracji”, objeżdżał Bliski Wschód z folderem słynnych karykatur Mahometa, do których dodał kilka sam od siebie, nigdy nieopublikowanych, i wzywał do obrony godności islamu. Tylko w jego kraju pochodzenia – Libanie – ów wyjazd zaowocował spaleniem kościoła, duńskiej ambasady oraz groźnymi zamieszkami. W Holandii jeden z imamów wzywał do bicia żon tak, by nie zostawiać siniaków z obawy przed policją, oraz do zrzucania homoseksualistów z wieżowców.