Gdy żył Lech Kaczyński, wszystko było dla was jasne. Rząd nie mógł nic zrobić, bo groziło mu prezydenckie weto. Piloci musieli latać nawet na drzwiach od stodoły i lądować w niebezpiecznych miejscach, bo on ich strasznie zmuszał. Nawet Rosjanie tak się go bali, że nie zamknęli lotniska w Smoleńsku – podobno sam Putin drżał jak osika. Unia Europejska nie miała jednej polityki zagranicznej, gdyż zwlekał z podpisaniem traktatu lizbońskiego, Polacy pozbawieni zostali euro, mimo że Donald Tusk w Krynicy zapowiedział jego wprowadzenie w 2012 roku.
Jakże już wtedy rozwijałoby się pojednanie rosyjsko-polskie, gdyby Lech Kaczyński nie wymachiwał szabelką w Tbilisi i nie zechciał polecieć do Katynia. Lotos już dawno byłby sprzedany, Gazprom wspierałby pełną parą polską naukę, a rynek rosyjski stałby otworem. Zamiast budować gazoport, moglibyśmy przyłączyć się do Nordstreamu, a Centrum przeciwko Wypędzeniom dawno już otworzyłoby swoje podwoje.
Skąd tyle niedoskonałości?
Teraz, gdy zabrakło Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta RP, trudno wytłumaczyć, skąd się w Polsce bierze tyle zła, złości i niedoskonałości. Jak wyjaśnić to, że rządy tak "mądrych i dobrych ludzi" są odrzucane przez wielu obywateli? Jak wyjaśnić, że są Polacy, którzy z niezrozumiałych powodów zbierają się na modłach przed Pałacem Prezydenckim, zamiast udać się do baru na rogu na wódkę konwencjonalnie zagryzaną śledzikiem czy rozerwać się niekonwencjonalną miłością, poczytać Żiżka i Grossa, pobudzić się do modernizacji dopalaczem czy "narkotykiem miękkim"? Nawet skrajna ciemnota nie usprawiedliwia ich niepoprawnej determinacji.
Jak wyjaśnić, że nie wszystkie telewizje były do niedawna dostatecznie zaprzyjaźnione z rządem, że tak długo tolerowano programy Jana Pospieszalskiego, Bronisława Wildsteina, Jacka Karnowskiego, Rafała Ziemkiewicza czy Anity Gargas, że nie każdy poeta idzie śladem Wisławy Szymborskiej, nie każdy reżyser naśladuje Agnieszkę Holland, nie każdy dziennikarz widzi sprawy tak jasno jak redaktor Tomasz Wołek, nie każdy socjolog ma tyle uzasadnionego zaufania do rządu co profesor Ireneusz Krzemiński?
Kto podburza i jątrzy?
To oczywiste: ktoś musi podburzać, ktoś musi dzielić Polaków, ktoś musi siać nienawiść i jątrzyć. Dzisiaj nie jest to już Radio Wolna Europa, nie amerykańscy imperialiści, niemieccy rewizjoniści i syjoniści z Syjamu, nawet nie Radio Maryja – dzisiaj to robota Jarosława Kaczyńskiego. Gdy zabrakło Lecha, gdy wyschły krokodyle łzy lane na korytarzach, okazało się, że został jeszcze Jarosław, samo jądro ciemności, władca Mordoru.