Chodzi oczywiście o trefny protokół sekcji zwłok śp. Zbigniewa Wassermana, w którym opisano stan organów wewnętrznych, których zmarły wcale nie miał, bo mu je swego czasu usunięto w ramach leczenia operacyjnego. Ten protokół jest oczywiście jednym z wielu znaków, iż rosyjskie „śledztwo" to piętrowe oszustwo, ale, zbiegiem okoliczności, daje właśnie możliwość przygwożdżenia tego oszustwa. I w chwili, gdy przypadkiem taki dowód się nadarzył, michnikowszczyzna leje krokodyle łzy: nie ekshumujmy, po co, czy ci, którzy do tego wzywają, nie mają serc? Czy nic ich nie obchodzi, co czują rodziny?
Od roku, od pierwszych chwil po katastrofie, „Wyborcza" prowadzi konsekwentnie kampanię zohydzania nieżyjących pilotów tupolewa oraz ich przełożonego, śp. generała Błasika (o samym śp. Prezydencie nie wspominając). Nigdy jakoś czułych sumień redaktorów z Czerskiej nie nawiedziła myśl, co czują rodziny ofiar, gdy oni kolportują sowieckie oszczerstwa o „naciskach", o bezmyślnym szarżowaniu we mgle, o pijanym generale, naciskającym na podwładnych.
Nie było żadnych słów o „debeściakach". Nie było słów „jeśli tu nie wylądujemy, to on się będzie mnie czepiał", nie było przed odlotem żadnej awantury generała z pilotami, żadnego jej zapisu kamery przemysłowej, ani żadnego świadka, który miał niby o niej opowiedzieć. Piloci nie próbowali lądować „za wszelką cenę", i więcej, nie próbowali w ogóle lądować, na regulaminowej wysokości podjęli decyzję o odejściu. Nie wykazali się też wcale niekompetencją, używając przycisku „uchod", działającego jakoby tylko we współpracy z lotniskowym systemem ILS, którego na Siewiernym nie było ? okazuje się, że znali posiadany sprzęt, usprawniony względem standardowego, i że przycisk powinien był zadziałać, tak jak zadziałał w bliźniaczym tupolewie podczas prokuratorskiego eksperymentu. Przy okazji prokuratura stwierdziła też, że nie znalazła żadnych najmniejszych śladów wywierania przez kogokolwiek na pilotów nacisku. A w zwłokach ludzkich wytwarza się w krótkim czasie, jak twierdzą anatomopatologowie, tzw. alkohol endemiczny. Zresztą wspomniany na początku przykład pokazuje, na ile rosyjskie protokoły sekcji zwłok są wiarygodne.
Przez cały rok polskie, czy raczej tylko polskojęzyczne media karmiły Polaków podłymi kłamstwami. Na kłamstwach tych zbudowały całą piramidę insynuacji, niedomówień, aluzji, łypania okiem. Korowody funkcjonariuszy władzy i celebrytów różnej rangi z grymasem wyższości bądź politowania powtarzały, że „przecież" wszystko jest wiadome, oczywiste, jasne, żadne czarne skrzynki czy badania wraku, nie mówiąc już o ekshumacjach, nikomu do niczego nie są potrzebne.
A teraz, kiedy docierają do opinii publicznej fakty obnażające bezmiar nikczemności oszczerców, czy którykolwiek z nich poczuwa się, by przeprosić? Skądże znowu. Oni nawet nie przestają powtarzać swych łgarstw nadal, najbezczelniej, w zupełnej pogardzie dla rzeczywistości, o tyle tylko dostosowując się do zmienionej sytuacji, że nie formułują już zbyt łatwych do przygwożdżenia kłamstw wprost, ale na poziomie niedomówień, napomknień i autorytatywnych stwierdzeń, na poziomie tego „przecież" ? wciąż powtarzają swoje. I do starych manipulacji dodają wciąż nowe, jak choćby to o usuniętej przez Rosjan tablicy, gdzie starannie unikają informacji, że umieszczona ona została w Smoleńsku podczas oficjalnej ceremonii, z udziałem miejscowych władz i polskiego konsula, by tym niedomówieniem wytworzyć atmosferę nagonki na Zuzannę Kurtykę, jakby przekradła się do Smoleńska nocą, by potajemnym, nieodpowiedzialnym użyciem wiertarki sabotować wysiłki naszych najmiłościwiej panujących na rzecz pojednania narodów.