Argumenty te co zawsze: katoliczką pani minister może sobie być w domu. Jako urzędnik ma realizować antydyskryminacyjne prawo.
A co jeśli polskie prawo do ideału "GW" nie dorasta? Więc minister ma się domagać "słusznego" prawa, a realizować te postępowe przepisy, które już są. A jeśli interpretuje to inaczej? Nie może – my jesteśmy za prawami człowieka, wszyscy, którzy myślą inaczej, są przeciw. A czy z równą pasją nawołujecie do ścigania nielegalnych aborcji na przykład? Nie, bo to jest prawo wsteczne, "burżuazyjne". Tak oto dorabiamy się demokracji bezalternatywnej.
Mnie w tym przeraża najbardziej mściwość. Nie chodzi o to, czy Radziszewska ma być ministrem, tylko o to, czy partia działająca pod sztandarem ideowej różnorodności (co wciąż jest zachwalane) ma ją wysłać do parlamentu. Ściga się tę kobietę w chwili, gdy już się trochę poddała. Gdy Jackowi Żakowskiemu, naczelnemu stróżowi politpoprawności, oznajmiła, że tak zasadniczo przeciw związkom partnerskim nic nie ma. Choć w innych wypowiedziach ciągle snuje wątpliwości prawne, przypomina o kosztach ulg podatkowych dla konkubinatów. Ludzie PO, którzy próbują pogodzić skręt w lewo Tuska z własnym sumieniem, chowają się coraz częściej jak Hanna Gronkiewicz-Waltz za argumentami ekonomicznymi. Albo powtarzają: poczekajmy, dyskutujmy. A "Wyborcza" czekać nie chce.
Mnie jest smutno, że pani minister za łatwo się poddaje, a Nowakowska tropi. Nie ma miejsca dla tych, którzy mieli wątpliwości. Zakłócaliby nastrój świętowania radosnej rewolucji, choć miejsce salw "Aurory" zajęły wywody o "europejskich standardach". "Nie udało się papieżowi przekonać Europy, by wróciła do korzeni" – triumfuje Piotr Pacewicz.
Dziś wygrywacie. Przed triumfalizmem jednak przestrzegam – w latach 30. ludzie, którzy bronili w Europie "anachronicznej" demokracji, mogli sprawiać wrażenie śmiesznych marzycieli. Za obecną rewolucją stoi wygoda. Geje łatwiej uzyskają adopcję dzieci w sojuszu z "heterykami" chcącymi podatkowych przywilejów bez zobowiązań, w łatwym do zerwania związku. Ale żadne prawo historii nie okazywało się ostatecznie niewzruszone.