Ale jej sprawozdanie za rok 2010, podsumowujące wnioski z bez mała 300 tzw. kontroli, to przysłowiowa kropla przepełniająca kielich. Trudno działalność izby podsumować inaczej niż jako żenujące, pisowskie malkontenctwo.
Czegokolwiek się NIK tknie, ogłasza światu o nadużyciach i marnotrawstwie, o bałaganie i biurokracji, niekompetencji, nepotyzmie, lekceważeniu przepisów, zdrowego rozsądku i wspólnego dobra. Czegokolwiek nie "skontroluje", kracze – że infrastruktura się sypie, służba zdrowia coraz gorsza, że rosną długi i chaos na wszystkich szczeblach, i tak dalej.
Jakbyśmy żyli w jakimś PRL-bis na krawędzi bankructwa i upadku, a nie w państwie największego w naszych dziejach historycznego sukcesu, jakbyśmy nie byli podziwiani przez całą Europę i świat jako wzór optymizmu i radosnego rozwoju!
Władza słusznie chowała kolejne raporty głęboko pod sukno, ignorując jałowe utyskiwania tych tzw. kontrolerów, a zjednoczone z nią w dbałości o pozytywny wizerunek naszego kraju media jak najbardziej właściwie zwykły zbywać je milczeniem. To jednak przestaje wystarczać.
W tak szczególnej historycznej chwili, gdy Polska przewodzi całej Europie, gdy przyspiesza jej rozwój i ratuje euro, i gdy wszyscy na nas patrzą, wszelkie próby poniżania i dyskredytowania naszego kraju muszą się spotykać z jasną, wyraźną odpowiedzią. Tego oczekuje całe zjednoczone w poparciu dla Partii społeczeństwo, a zwłaszcza jego młode wykształcone z dużych miast elity.