LOT rozsądny ws. krzyżyków - Janke

Producenci są zależni od nas, klientów. Muszą zabiegać o naszą sympatię, a przynajmniej o neutralność – pisze publicysta „Rz”

Aktualizacja: 13.02.2012 00:35 Publikacja: 13.02.2012 00:32

LOT rozsądny ws. krzyżyków - Janke

Foto: ROL

LOT dość szybko wycofał się z rozporządzenia zakazującego ich pracownikom noszenia w pracy krzyżyków – symboli religijnych. Firma chciała być hiperpoprawna politycznie i poddać się obowiązującym coraz powszechniej w Europie trendom, nie wzięła jednak pod uwagę, że działa w kraju, w którym zdecydowana większość ludzi, w tym zapewne większość klientów LOT, jest katolikami.

Po pierwszych głosach oburzenia przedstawiciele firmy bronili swojej decyzji, ale kiedy zorientowali się, że protesty nie są incydentalne, ale masowe i mogą – paradoksalnie – zaszkodzić wizerunkowi przedsiębiorstwa, błyskawicznie zmienili decyzję. Zrobili jedyną rozsądną rzecz, jaką w tej sytuacji zrobić mogli.

Okazuje się, że zdecydowany nacisk konsumentów – obywateli przyniósł efekty. To nie pierwsza historia pokazująca, że warto działać i naciskać na koncerny i instytucje, jeśli działają wbrew interesowi społecznemu czy naruszają czyjeś uczucia lub choćby poczucie przyzwoitości. Biznes wsłuchuje się uważnie w głos opinii publicznej.

Orzełek na koszulce

Warto przypomnieć kilka głośnych akcji, kiedy w wyniku nacisku klientów firmy czy instytucje zmieniły swoje decyzje albo swoją politykę. Najbardziej spektakularnym przykładem jest historia orzełka na koszulkach narodowej reprezentacji Polski. Ten przypadek podlega jak najbardziej pod kategorię firmy, bo PZPN jest rzeczywiście prywatnym przedsiębiorstwem działającym na rzecz swoich udziałowców. Jest oddziałem dużego międzynarodowego przedsiębiorstwa, którego zadaniem jest głównie przynoszenie zysków swoim udziałowcom. Powszechny nacisk kibiców doprowadził do tego, że orzeł w koronie powrócił na koszulki reprezentacji Polski, mimo iż firma – PZPN – poniosła z tego powodu wymierne straty. Musiała zamówić nowe koszulki.

Piwo po katastrofie

Ale to niejedyny przypadek. Mniej więcej dwa lata temu jeden z operatorów telefonii komórkowej wykorzystał kolędę bożonarodzeniową do promocji nowego modelu telefonu. Grupa klientów, znanych osób, zagroziła wtedy firmie, ze będzie wzywała do bojkotu jej produktów, jeżeli nie zaprzestaną wykorzystywania religijnej pieśni do kampanii reklamowych. Reakcja była szybka. Reklama zniknęła.

Inny przykład. Producent piwa Lech po katastrofie smoleńskiej i śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego zaczął promować swoją markę hasłem „zimny Lech". Spotkał się z gwałtownymi protestami. Też się wycofał.

Kilka lat wcześniej, kiedy ten sam koncern piwowarski zapowiedział, że zaprzestanie sponsorowania Lecha Poznań, kibice tej drużyny urządzili bojkot jego piwa – firma wróciła do wspomagania klubu.

Kolejny przypadek: stowarzyszenie Twoja Sprawa od kilku lat walczy o czystą przestrzeń publiczną – by w kioskach nie była eksponowana pornografia, by na ulicach nie wisiały ociekające seksem czy ocierające się o wulgarność reklamy. Grupa dziennikarzy, prawników, speców od marketingu, która chce ochronić swoje dzieci od stykania się na ulicy z niechcianymi obrazami, prowadzi rozmaite akcje zachęcające biznes do etycznych zachowań. Niedawno zorganizowali akcję wysyłania SMS do jednej z hurtowni, która reklamowała się wizerunkiem kobiety w bikini z napisem „Za darmo dajemy ci puszki". Dość szybko firma zlikwidowała te reklamę. Podobnych akcji było więcej.

W Józefowie pod Warszawą w kioskach w pobliżu szkoły podstawowej eksponowane były pisma pornograficzne. Dzieci, idąc z i do sklepu z rodzicami oglądały coraz bardziej hardcorowe okładki z seksem grupowym czy kobietami uwiązanymi na smyczy. Grupa młodych matek (wykształconych, dość zamożnych, pracujących w wielkim mieście) miała tego dość. Zorganizowała protest, pod którym podpisało się kilkaset osób. Sprzedawcy ulegli. Pornosy schowano.

Warto reagować

To dobre przykłady tego, jak wspólnota albo – jak kto woli – społeczeństwo obywatelskie wpływa na otaczającą rzeczywistość. Warto pamiętać, że producenci są zależni od nas, klientów, niezależnie od tego, czy nasze poglądy są bardzo liberalne czy bardzo konserwatywne. Muszą zabiegać o naszą sympatię, a przynajmniej o neutralność.

W świecie milionów komunikatów pokusa, by prowokować reklamą czy wywoływać kontrowersje, jest mocna. W grze o klienta można wszystko – tak długo, jak nie łamie się prawa i nie rani się czyichś uczuć czy wrażliwości. Kiedy granice są przekraczane – warto reagować. I jak się okazuje – można być skutecznym.

LOT dość szybko wycofał się z rozporządzenia zakazującego ich pracownikom noszenia w pracy krzyżyków – symboli religijnych. Firma chciała być hiperpoprawna politycznie i poddać się obowiązującym coraz powszechniej w Europie trendom, nie wzięła jednak pod uwagę, że działa w kraju, w którym zdecydowana większość ludzi, w tym zapewne większość klientów LOT, jest katolikami.

Po pierwszych głosach oburzenia przedstawiciele firmy bronili swojej decyzji, ale kiedy zorientowali się, że protesty nie są incydentalne, ale masowe i mogą – paradoksalnie – zaszkodzić wizerunkowi przedsiębiorstwa, błyskawicznie zmienili decyzję. Zrobili jedyną rozsądną rzecz, jaką w tej sytuacji zrobić mogli.

Pozostało 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?