Apostazja nie anuluje chrztu - Terlikowski

Jeśli zgodzimy się na czynienie byłego niebyłym w sprawie chrztu, to za kilkanaście lat dzieci będą mogły wykreślić rodziców z aktu urodzenia – przestrzega publicysta

Aktualizacja: 14.02.2012 19:41 Publikacja: 14.02.2012 18:56

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Apostazja stała się modna. W dobrym towarzystwie wypada być agnostykiem czy ateistą, a bycie publicznym apostatą to wyższa forma tego bytu, jakby stan mniszy albo klasa kapłańska. Ile bowiem wyrzeczeń musi ponieść apostata. Musi uzyskać świadectwo chrztu, potem z nim i w obecności dwóch świadków udać się do proboszcza, a do tego odbyć z nim rozmowę. I dopiero po tych wszystkich ceregielach może uznać się za nie-członka-Kościoła.

Ten obraz jest oczywiście przesadzony. W Polsce takich apostatów niemal nie ma. Ale gdybym swoją wiedzę o życiu duchowym Polaków chciał czerpać z "Gazety Wyborczej", to mógłbym sądzić, że problemem większości (a przynajmniej, by zacytować niezawodną specjalistkę od godzenia ateizmu z katolicyzmem Katarzynę Wiśniewską, "coraz większej grupy chętnych") Polaków są kłopoty związane z wypisaniem się z Kościoła.

Pielgrzymki (gdyby zliczyć wszystkich apostatów, to byłoby ich mniej niż pielgrzymów w jednej tylko Warszawskiej Pielgrzymce Pieszej) się nie liczą, coraz mocniejszy ruch panów odkrywających męską stronę religijności też nie. Zamiast tego trzeba zapoznać się z rozterkami i problemami apostatów. Ale jeśli się wierzy, że religijność jest zagrożeniem dla nowoczesności, to rzeczywiście trudno nie wspierać – choćby dmuchanego – zjawiska apostazji.

I tyle w zasadzie wystarczyłoby na ten temat, gdyby nie istotny drobiazg. Otóż argumentacja przytaczana przez chętnych do zerwania z Kościołem pokazuje głębokie zjawiska toczące naszą cywilizację.

Wolni od przeszłości

Warto zacząć od absurdalnego postulatu, by akt apostazji wiązał się z usunięciem danej osoby z akt kościelnych. Procesy w tej sprawie już się toczą, a sądy (nie tylko w Polsce) wydają wyroki wymuszające takie decyzje. Trzeba powiedzieć sobie jasno – u ich podstaw leży nierealizowalne pragnienie, by nasza przeszłość nie determinowała teraźniejszości, by nasze i naszych rodziców decyzje można było nie tylko unieważnić, ale także uczynić niebyłymi.

Takie myślenie – w skali mikro – przypomina próby bolszewików wymazujących nieodpowiednie osoby ze zdjęć czy dokumentów. Apostata (zapewne nie każdy) próbuje udawać przed sobą i innymi, że nigdy nie był ochrzczony, że pewien akt – sensowny lub nie – nie miał miejsca. Ale tak nie było. Chrzest był i nawet jeśli apostata w to nie wierzy, ma on znaczenie. Niezmywalne. Ważnie udzielonego chrztu nie da się unieważnić. Apostata nie przestaje być ochrzczony, nie przestaje nawet w szczególny sposób przynależeć do Kościoła. Jedynie staje się odstępcą.

Przyzwolenie na "czyszczenie przeszłości" nie jest przypadkowe, a wynika z ideologii postępowej lewicy, która próbuje nas przekonać, że głównym zagrożeniem dla naszej tożsamości są środowiskowe, biologiczne czy rodzinne determinacje. Jeśli biologiczna struktura prokreacji sprawia, że kobiety i mężczyźni różnią się od siebie, to trzeba zrobić wszystko, by to zmienić. Jeśli determinuje nas naród i kultura, to trzeba zrobić wszystko, by je zrelatywizować. Rodzinę zaś, która określa nas najmocniej, przedstawia się jako główne źródło opresji.

Jeśli zgodzimy się na czynienie byłego niebyłym w sprawie chrztu, to za kilkanaście lat dzieci będą mogły wykreślić rodziców z aktu urodzenia, jeśli uznają, że ich wychowanie było przesadnie "opresyjne". W efekcie uzyskamy społeczeństwo, w którym znikną fundamenty moralności. Ta ostatnia bowiem nie jest nam właściwa od urodzenia, ale wpajana we wspólnotach, których istotą jest pamięć i determinacja, z której wyzwolić się nie możemy.

Państwo naszym Kościołem

Drugi postulat – zgłaszany także przez Janusza Palikota – dotyczy wprowadzenia zasad, które umożliwiałyby występowanie z Kościoła za pośrednictwem struktur państwowych. Apostata zamiast zgłaszać się do parafii, miałby składać swoją rezygnację w urzędzie. A ten załatwiałby wszystko za niego.

Problem w tym, że w ten sposób struktury państwowe zostają uznane za ważniejsze od innych. Rozdział państwa i Kościoła zostaje zastąpiony w tej sytuacji podporządkowaniem Kościoła państwu. A to już niezwykle niebezpieczne. Znika bowiem ostatni moralny arbiter, który – z perspektywy niezależności – może i powinien oceniać zarówno państwo, jak i polityków. Taki arbiter jest zaś każdemu społeczeństwu potrzebny, choćby po to, by przypominać, że są wartości ważniejsze niż słupki sondażowe.

Autor jest filozofem, redaktorem naczelnym portalu Fronda.pl, adiunktem  na Wydziale Administracji i Nauk Społecznych Wyższej Szkoły Informatyki Zarządzania  i Administracji w Warszawie

Apostazja stała się modna. W dobrym towarzystwie wypada być agnostykiem czy ateistą, a bycie publicznym apostatą to wyższa forma tego bytu, jakby stan mniszy albo klasa kapłańska. Ile bowiem wyrzeczeń musi ponieść apostata. Musi uzyskać świadectwo chrztu, potem z nim i w obecności dwóch świadków udać się do proboszcza, a do tego odbyć z nim rozmowę. I dopiero po tych wszystkich ceregielach może uznać się za nie-członka-Kościoła.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?