W ubiegłym tygodniu burzę wywołał raport autorstwa prof. Jana Popczyka, który postuluje wstrzymanie budowy nowych bloków węglowych w Polsce (a konkretnie mówiąc, w Opolu), a w zamian rozwinięcie na dużą skalę programu termomodernizacji budynków mieszkalnych w Polsce i wyposażenie gospodarstw domowych w urządzenia do produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Wpisywałoby się to w postulaty odchodzenia od energetyki skonsolidowanej na rzecz rozproszonej, docelowo mogącej zagwarantować krajowi bezpieczeństwo energetyczne.
Zdaniem prof. Popczyka budowa kolejnych bloków węglowych oznacza uzależnianie się Polski od importu węgla kamiennego na długie lata, ponieważ krajowa produkcja nie będzie już rosła i staje się bardzo droga. Można tu postawić pytanie o sensowność zamykania w nieodwracalny sposób polskich kopalni węgla kamiennego w latach 90., ale to temat na inny artykuł.
Śnieg na panelach
Nie polemizując w ogóle z argumentami na rzecz zwiększenia efektywności energetycznej poprzez termomodernizację (ale i także modernizację sieci przesyłowych energii itp., wymianę bloków energetycznych na bardziej efektywne, itp.), trudno nie odnieść się do tez o roli, jaką mogą odegrać odnawialne źródła energii, ani też do przytaczania przykładu Niemiec w tym zakresie. Jest to bowiem kraj, w którym kilka radykalnych (i chyba nieprzemyślanych) decyzji doprowadziło do znacznych perturbacji na rynku energii.
W ubiegłym roku, na skutek gwałtownego spadku produkcji energii elektrycznej w wyniku zamknięcia elektrowni atomowych, nastąpił wprawdzie wzrost wytwarzania ze źródeł odnawialnych, ale w jeszcze większym stopniu – z węgla kamiennego i brunatnego (wystarczy spojrzeć w dane instytutu AGEB), ponieważ Niemcy nadal rozbudowują elektrownie węglowe. Wspominał już o tym prof. Władysław Mielczarski w swojej polemice z cytowanym raportem.
Nie ma w tym nic dziwnego – energia wiatrowa i słoneczna jest bardzo nieprzewidywalna i wymaga pokrycia w źródłach konwencjonalnych. Wiatr nie zawsze wieje w godzinach szczytu poboru mocy, a w przypadku słońca taka sytuacja jest wręcz regułą. Na razie zaś nie mamy technologii pozwalającej skutecznie odkładać na potem np. energię z bardzo słonecznego dnia albo z nocnej wichury.