Wtorkowa wypowiedź byłego przewodniczącego SLD, w której uznał, że na Order Orła Białego zasługują, jako architekci Okrągłego Stołu, generałowie Czesław Kiszczak i Wojciech Jaruzelski (i tylko pod tym warunkiem można rozważać uhonorowanie tym odznaczeniem pułkownika Ryszarda Kuklińskiego) do antologii raczej nie trafi. Warto jednak przyjrzeć jej się uważnie: nie jest to bowiem nic innego jak wyciągnięcie ostatecznych konsekwencji z dominującej narracji historycznej dotyczącej najnowszych dziejów Polski. Rzeczywiście, współtwórcom niepodległego państwa należy się jego najwyższe odznaczenie!
Zrównanie zaś przy tej okazji na płaszczyźnie zasług Kiszczaka z Kuklińskim (oraz, by wspomnieć na pierwszych odznaczonych w wolnej Polsce, Stanisławem Maczkiem, Czesławem Miłoszem czy Elżbietą Zawacką) przyniosłoby wymarzone, ostateczne zatarcie kategorii: brak byłoby już wszekich podstaw, by w debacie o polskiej przeszłości odwoływać się do takich kategorii, jak „bohater", „sprawca" czy „ofiara".
Niewykluczone jednak, że żelazny kanclerz, który postanowił przyłożyć rękę do operacji „neutralizowania" pułkownika Kuklińskiego, wybrał po temu najfatalniejszy możliwy moment. W kilka godzin później rozpoczęła się na Ukrainie starannie przygotowana operacja pacyfikacyjna. Setki tysięcy Polaków, śledząc doniesienia z Kijowa, doświadczają z całą siłą déjà vu. Transportery opancerzone, wywlekani z karetek pogotowia ludzie, kłęby gazu łzawiącego, salwy: przy wszystkich różnicach „barwy i broni", taktyki i technologii, mniej więcej tak to wyglądało trzydzieści dwa lata temu, w grudniu 1981 roku. Fraza o ocaleniu kraju przed złem, jakim byłaby interwencja, też pewnie padnie – wkrótce potem, gdy padną ostatnie strzały.
Współczesnym politykom zwykło zarzucać się brak myślenia długodystansowego, troski o przyszłość bardziej odległą niż jedna kadencja. Warto może by Leszek Miller, przy wsparciu swoich przyjaciół politycznych, zatroszczył się już dziś o przyznanie w możłiwie bliskiej przyszłości Wiktorowi Janukowyczowi orderu Jarosława Mądrego I Klasy. Dzisiejsza tragedia Ukrainy kiedyś się przecież skończy, deszcz zmyje sadze, młode kadry Partii Regionów będą otwarte na dialog i współpracę z Zachodem. Nie ma sensu, by ojciec współczesnej Ukrainy, za jakiego uznany zostanie Janukowycz, musiał doświadczyć pomówień ze strony nostalgicznych frustratów, w kółko wyciągających pogniecione zdjęcia z Majdanu. Jeśli się pospieszyć, kto wie, może byłoby jeszcze możliwe, by zasiadł obok Czesława Kiszczaka i Wojciecha Jaruzelskiego w jakimś jałtańskim pensjonacie, w ciepłym jesiennym słońcu? Gdyby starsi panowie zgodzili się na tę okazję włożyć swoje odznaczenia, można by zobić piękne pamiątkowe zdjęcie bohaterom naszych czasów.