Międzynarodowe instytucje finansowe tak omamiły polskie elity i opinię publiczną, że z ochotą nałożyliśmy na siebie pęta OFE. Część z tych, którzy te pęta na nas nakładali, przejrzała na oczy. Zreflektował się nasz rząd. Wielkie media, polityczne i biznesowe kręgi jednak nadal mamią Polaków.
Czyja racja
Przed 15 laty telewizyjne reklamy OFE przekonywały nas, że dzięki składkom lokowanym w II filarze będziemy mieli sowite emerytury. Dziś brzmi to jak ponury żart. Pierwsza wypłacona emerytura w 2009 r. wynosiła 23 złote, dzisiejsze średnie dodatki z OFE to 90 złotych. Fundusze zastrzegały, że te dodatki będą płacone jedynie przez dziesięć lat od przejścia na emeryturę. Teraz częściowo się z tego wycofują.
Były premier Jan Krzysztof Bielecki mówił: „Za eksperyment z II filarem zapłaciliśmy 280 mld złotych, całkiem niemałą sumę". I pytał: „Czy mogą być szczęśliwe OFE i rynek kapitałowy w nieszczęśliwym państwie?".
Czy obowiązkowe przekazywanie części zarobionych pieniędzy do funduszy grających na giełdach to dobre czy złe rozwiązanie?
Dlaczego żadne państwo rządzone przez elity dbające o obywateli tego systemu nie wprowadziło? Dlaczego niczego podobnego nie ma i nie było w Niemczech, we Francji, w Anglii, USA, we Włoszech, w Hiszpanii, Japonii, Czechach, Rosji itd.? I dlaczego kraje, które podobnie jak my dały się na to nabrać: Argentyna i Węgry, już się z tego wycofały? Czy musimy być, jak przestrzegał poeta, przed szkodą i po szkodzie głupi?