Tragiczna śmierć trzyletniej dziewczynki pozostawionej w rozgrzanym samochodzie w Rybniku musi wstrząsnąć całym społeczeństwem na tyle, aby już nigdy żadne dziecko nie padło ofiarą zapomnienia rodzica. Pierwsze próby tłumaczenia ojca, który miał zapomnieć o dziecku i przez osiem godzin w pracy nie pomyślał o tym, co teraz robi jego córka, mogą wydawać się usprawiedliwione jedynie w odniesieniu do osoby wymagającej leczenia psychiatrycznego – właśnie w szpitalu psychiatrycznym znalazł się ten ojciec. Mimo wszystko pozostawienie dziecka w samochodzie na osiem godzin jest tak szokujące, że nie można tego wyjaśnić inaczej, jak tylko ułomnością psychiczną rodzica, gdyż uznanie, że człowiek w pełni poczytalny może zapomnieć o dziecku przez cały czas przebywania w miejscu pracy, niewiele ma wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.
W przypadku negatywnego wyniku badań psychiatrycznych tego nieszczęsnego ojca, jak okoliczności łagodzące wskaże się: stres związany z pracą, przemęczenie, roztargnienie, zbyt wysokie tempo życia oraz uczestnictwo w szaleńczym wyścigu szczurów. Te wszystkie czynniki mogły wpłynąć na niewybaczalne zaniedbanie czterdziestolatka, który zszokował całą Polskę, jednak nie w pełni wyjaśnią tę tragedię. Przecież samochód, w którym męczyło się dziecko stał na firmowym parkingu od godzin rannych: czy nikt nie mógł zauważyć dziewczynki przez osiem godzin? Czytając prasowe doniesienia na temat jej śmierci można odnieść wrażenie, że samochód ten stał na pustyni, gdzie nie ma przechodniów, kierowców wjeżdżających i wyjeżdżających z parkingu. Mało prawdopodobne wydaje się, aby nikt nie zauważył dziecka w rozgrzanym aucie, jednak pewne jest, że nikt mu nie pomógł.
Przeciwdziałanie podobnym tragediom to obowiązek, który spoczywa na nas wszystkich. Niekoniecznie chodzi tutaj o wybijanie szyb w samochodach, w których przebywają dzieci – takiej formy interwencji nie wyklucza Rzecznik Praw Dziecka – jednak potrzeba większej uwagi, empatii, zainteresowania losem drugiego człowieka. Te same hasła przewijają się przy okazji każdej tragedii rozgrywającej się w „sąsiednim mieszkaniu”: a to umiera dziecko pobite za to, że nie przestawało płakać, a to rodzice zagłodzą na śmierć niechcianego potomka. Przyczyny tych tragedii leżą wówczas po dwóch stronach: zbrodniczej lub ułomnej psychicznie osobowości rodziców oraz obojętnej, lekceważącej postawie reszty społeczeństwa. Nie da się inaczej zapobiegać takim dramatom, niż poprzez popularyzowanie postawy obywatelskiej, życzliwego, a nie wścibskiego zainteresowania się losem człowieka z sąsiedztwa oraz poczucia odpowiedzialności za rodziny borykające się nie tylko z problemami natury finansowej, ale również psychicznej.
Tego typu problemy mogły dotyczyć wspomnianego mieszkańca Rybnika, ponieważ trudno racjonalnie wyjaśnić to, co spotkało jego trzyletnią córkę.
Wyzwania, jakie stoją przez człowiekiem XXI wieku, to nie tylko podbój kosmosu. O wiele ważniejsza jest troska o zapewnienie odpowiedniej ochrony najsłabszym członkom społeczeństwa, którzy sami nie mogą się upomnieć o swoje prawa. Zapewnienie należytej ochrony psychologicznej i psychiatrycznej rodziny to zadanie dla państwa, które nie może oszczędzać na etatach asystentów rodziny, lekarzy, psychologów. Natomiast rozwój właściwych postaw obywatelskich, promowanie empatii, poczucia solidarności społecznej oraz zwykłej ludzkiej życzliwości wymagają współpracy władzy publicznej, organizacji społecznych, stowarzyszeń, kościołów i związków wyznaniowych.
Niemałą rolę mają tutaj do odegrania media oraz podmioty odpowiedzialne za kulturę, rozrywkę. Gloryfikacja przemocy i seksu, które najlepiej sprzedają się w mediach nie ułatwia budowy społeczeństwa obywatelskiego. Potrzebne jest promowanie odpowiednich wzorców społecznych, być może nie tak atrakcyjnych medialnie, jak zalewające środki masowego przekazu przykłady głupoty (rajdy samochodowe ulicami miast), okrucieństwa (kolejne dzieciobójstwa), bezwzględnej walki politycznej (zniewagi, pomówienia, oskarżenia). Społeczeństwo funkcjonuje prawidłowo tylko wtedy, gdy ludzie czują się za siebie wzajemnie odpowiedzialni, pamiętają nie tylko o tym, ze muszą pracować, ale przede wszystkim, dla kogo żyją i kogo nie odwieźli jeszcze do przedszkola.