Po powrocie z zagranicy, np. z Katalonii, kiedy już znajdę się na polskich ulicach, dwie rzeczy mnie uderzają: straszliwy brud na chodnikach oraz to, że piesi czekają na czerwonym świetle nawet wtedy, kiedy jezdnia aż po horyzont jest pusta. Tymczasem znajomy Katalończyk oprowadzający mnie pierwszego dnia po swoim mieście, kazał mi przechodzić przez jezdnię przy czerwonym świetle na sygnalizatorze, jeśli w polu widzenia nie miałem żadnego samochodu.
Od tamtego czasu przyjąłem zwyczaj przechodzenia przez jezdnię także na czerwonym świetle, kiedy widzę, że do przejścia nie zbliża się żaden pojazd. Oszczędzam w ten sposób jakieś pół minuty.
Przeżycie prawne
Bogiem a prawdą, literalnie biorąc treść rozporządzenia o znakach drogowych, pieszego dotyczy, a zarazem obowiązuje tylko jeden znak świetlny – S-5, tj. ten z czerwonym ludzikiem w postawie na baczność albo z zielonym, maszerującym.
Czerwony ludzik oznacza „zakaz wejścia na przejście" , zielony oznacza „zezwolenie na wejście na przejście dla pieszych, przy czym sygnał zielony migający oznacza, że za chwilę zapali się sygnał czerwony i pieszy jest obowiązany jak najszybciej opuścić przejście". Widok czerwonego ludzika w każdym z pieszych powinien budzić jednoznaczne „przeżycie prawne", wymuszone przez prawo pozytywne: „stój". Kiedy ludzik zmieni kolor na zielony i będzie sprawiał wrażenie maszerującego, nasze, tj. pieszych, „przeżycie prawne" powinno zmienić się na „idź". Tak „Petrażyckim" można wytłumaczyć sens i znaczenie znaków świetlnych na ulicach miast. Oprócz „przeżycia prawnego" wymuszonego przez prawo pozytywne Leon Petrażycki, prawnik, ale także socjolog i filozof, wskazywał na prawo intuicyjne. To jednostkowe przeżycia imperatywno-atrybutywne, które targają poszczególnymi jednostkami, wskazują na istnienie obowiązków niekoniecznie wymagalnych przez prawo pozytywne. Takie prawo ma charakter bardzo indywidualny i subiektywny, ale ono istnieje i jednostka może kierować się nim właśnie, pomijając niejako „przeżycie prawne" wywołane przez prawo pozytywne, heteronomiczne.
Stojąc na trotuarze tuż przy krawężniku, z zamiarem przejścia przez jezdnię, pieszy może kierować się intuicją podbudowaną należytym oglądem otaczającej go rzeczywistości i podjąć decyzję, czy może przejść przez jezdnię, czy też nadal oczekiwać, i to niezależnie od koloru ludzika. Może też pomijać to, co podpowiada mu intuicja podbudowana oglądem rzeczywistości i stać przy krawężniku kolejne 30 sekund zgodnie z uznanym za bezwzględny nakazem prawa pozytywnego, czyli ludzikiem koloru czerwonego.
Nie karać za przejście
Na świecie dominują jednak ludzie pragnący mieć możliwość postępowania raczej wedle swojej intuicji niż zgodnie z nakazami prawa pozytywnego. Dlatego popieram i uważam za słuszną petycję o zmianę przepisów rozporządzenia, tak by wejście pieszego na pustą jezdnię pomimo czerwonego ludzika na sygnalizatorze nie było wykroczeniem i żeby policjant nie szarpał za to pieszego za rękaw. Obawy funkcjonariusza odpowiedniego resortu postrzegam jako nieuzasadnione. Są one, jak to zwykle bywa, podszyte troską o ludzi starszych czy też niepełnosprawnych, ale przecież te osoby nie przechodzą na czerwonym świetle, mając świadomość swoich ograniczeń poznawczych lub ruchowych i cierpliwie czekają na pojawienie się ludzika w zielonym kolorze.
W jaki sposób ten słuszny postulat mógłby być spełniony? Z pewnością nie na ruchliwych skrzyżowaniach czy też przejściach przez miejską autostradę... na nich możliwości przechodzenia pieszych na czerwonym świetle wprowadzić nie sposób.