Gorszy sort uwiera

Przemysł pogardy, kwitnący w czasie rządów PO dzięki wsparciu usłużnych mediów, teraz cieszy się poparciem nie mniej usłużnych przedstawicieli palestry – pisze adwokat.

Publikacja: 27.01.2016 18:00

W środowisku KOD negatywne emocje są niemałe – uważa autor

W środowisku KOD negatywne emocje są niemałe – uważa autor

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Kiedy skończyłem opublikowaną na łamach „Rzeczpospolitej" lekturę tekstu moich kolegów zawodowych, adwokata Jacka Dubois i aplikanta adwokackiego Michała Zacharskiego, musiałem się uszczypnąć w policzek, by sprawdzić, czy śnię. I to wcale nie dlatego, że autorzy tego artykułu prezentują odmienne poglądy od moich na temat Jarosława Kaczyńskiego. Bo w końcu – choć tandem Dubois–Zacharski zdaje się w to powątpiewać – żyjemy w demokracji i każdy ma prawo do własnych poglądów.

Kaczyński równa się naziści?

Rzecz w tym, że od adwokatów, nawet jeśli występują chwilowo w roli publicystów, wymaga się, aby trzymali się faktów. Zwłaszcza jeśli publicznie stawiają tezę szokującą, a dla niektórych, także dla mnie, wręcz obrzydliwą, o podobieństwie – w zakresie oceny obywateli – założeń Jarosława Kaczyńskiego do poglądów – jak to piszą – „niemieckich nazistów".

Punktem wyjścia wspomnianej tezy Dubois i Zacharskiego jest przeciwstawienie wystąpień Jarosława Kaczyńskiego z lat 2013 i 2015. W pierwszym, z 11 listopada 2013 roku w Krakowie, Jarosław Kaczyński „twierdził, że ocaliliśmy niepodległość i zbudowaliśmy wielkie europejskie państwo tylko dlatego, że byliśmy jednością, oraz że trzeba odrzucić wszelkiego rodzaju koncepcje, które prowadzą do różnicowania Polaków". W drugim wystąpieniu – tuż po ostatnich wyborach parlamentarnych, według Dubois i Zacharskiego, „ten sam polityk nie widzi już problemu w stosowaniu koncepcji różnicujących obywateli Rzeczypospolitej w praktyce (i to eugenicznych!)", a autorzy szybko, na jednym oddechu, dodali: „przypisując części Polaków genetyczną niższość, prezes wpisał się w kontrowersyjną narrację" .

Następnie, żeby czytelnikowi nie rozmyły się odpowiednie skojarzenia, Dubois i Zacharski przeprowadzili analizę historyczną koncepcji i praktyk eugenicznych. Zaczęli od Sparty, przypominając zrzucanie upośledzonych dzieci ze skały, skąd błyskawicznie przenieśli się do hitlerowskich Niemiec, nie zapominając o sortowaniu ludzi i dymiących kominach Auschwitz-Birkenau, Treblinki i Majdanka, po drodze jeszcze wspomnieli o segregacji rasowej w USA i sterylizacji, aż wreszcie dotarli do osoby, która, według nich, zbudowała swoją ocenę obywateli na podobnych zasadach jak te przed chwilą wymienione, czyli – co powinno być oczywistą oczywistością dla wszystkich „demokratów" – do Jarosława Kaczyńskiego. Stąd, opierając się na logice zaproponowanej przez Dubois i Zacharskiego, czytelnik może wyprowadzić proste równanie eugeniczne: Sparta równa się hitlerowskie Niemcy równa się Kaczyński.

W gruncie rzeczy do tego sprowadza się cały wywód Dubois i Zacharskiego. Wydawałoby się (i dlatego pisałem o szczypaniu się w policzek), że sam pomysł zastosowania takich skojarzeń powinien być uznany za tak szalony, że winien zwalniać od konieczności polemiki z tym artykułem albo przenosić ją na poziom politowania. Jednak obserwowana, w mediach i na forach społecznościowych, łatwość i powszechność prezentowania takich i podobnych tez – dotyczących w szczególności Jarosława Kaczyńskiego, ale i innych członków PiS (głównie Antoniego Macierewicza) – zmusza do pokazania mechanizmów odnawiającego się przemysłu pogardy. Przemysłu, który w czasie rządów PO kwitł dzięki wsparciu usłużnych mediów, a teraz spotyka się z poparciem nie mniej usłużnych przedstawicieli palestry. Jedni z nich piszą paszkwile, a inni skaczą na ulicach.

Słowa wyrwane z kontekstu

Wróćmy zatem do faktów. Wspomniane wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego z 11 listopada 2013 roku – o czym Dubois i Zacharski już nie wspominają – poświęcone było przede wszystkim przypomnieniu założeń, na jakich była oparta budowa II Rzeczypospolitej, to jest, według prezesa PiS, państwa unitarnego i społecznego, stawiającego sobie za cel zapewnienie równości obywateli, a także państwa znoszącego podziały stanowe oraz zabezpieczającego prawa pracownicze i lokatorskie. Kaczyński podkreślał, że to państwo i jego szybki rozwój Polacy zawdzięczali przede wszystkim samym sobie, ale ważne było też odrzucenie tego, co było pozostałością po zaborcach.

Odwołanie do tych idei i osiągnięć II Rzeczypospolitej stało się dla Kaczyńskiego podstawą do dalszych wywodów na temat współczesnej Polski. Owszem, lider PiS mówił wtedy, że „trzeba odrzucić wszelkiego rodzaju koncepcje, które prowadzą do różnicowania Polaków", ale mówił o tym w kontekście wcześniej wypowiedzianych słów o konieczności zapewnienia wszystkim Polakom równych szans, a przede wszystkim podkreślał, że „musimy także pamiętać, że choć różnice między poszczególnymi regionami naszego kraju są bogactwem, to w żadnym wypadku nie mogą prowadzić do dzielenia Polaków".

Z tej wypowiedzi Kaczyńskiego wynika, że odrzucenie przez niego koncepcji różnicowania Polaków opiera się na idei zapewnienia im równych szans niezależnie od tego, w jakim regionie Polski mieszkają. Tymczasem Dubois i Zacharski sprytnie (choć chciałbym się mylić i uznać, że może niezbyt uważnie wysłuchali tamtego przemówienia) zestawili wyrwane z kontekstu słowa o odrzuceniu koncepcji różnicowania z niektórymi przed- i powyborczymi wypowiedziami prezesa PiS dotyczącymi zupełnie innych zagadnień, to jest haniebnych zachowań niektórych Polaków. Wypowiedziami jak najbardziej uprawnionymi, bo to, że wśród Polaków, zarówno w czasie ostatniej wojny, jak i później w czasach komunistycznych, a ostatnio także w czasach po 1989 roku, byli zaprzańcy, a najdelikatniej mówiąc, osoby nieliczące się z dobrem Polski i rodaków, tylko z własnym prywatnym interesem – to przecież fakt, któremu chyba Dubois i Zacharski nie zaprzeczą.

Kaczyński zresztą wspominał o tym typie Polaków także w wystąpieniu z 11 listopada 2013 roku. Mówił o nich wcześniej i później. Owszem, przeciwstawiał Polaków kolaborujących z gestapo tym działającym w AK. A czy według Dubois i Zacharskiego takie przeciwstawienie jest nieprawdziwe i czy nie uprawnia do mówienia o gorszym sorcie Polaków z tamtych czasów? Nic na ten temat nie napisali, bo wiedzą, że Kaczyński ma rację. Zrobili natomiast coś, do czego jego wypowiedź dotycząca tradycji zdrady narodowej ich nie upoważniała. Dubois i Zacharski napisali, że „Przypisując części Polaków genetyczną niższość, prezes wpisał się w kontrowersyjną narrację".

Przyjrzyjmy się zatem pełnej wypowiedzi Kaczyńskiego na ten temat z 11 grudnia 2015 roku w TV Republika: „To powrót do metod z lat 2005–2007, ale także z czasów rządu Jana Olszewskiego, czyli też naszych, bo to był też rząd Porozumienia Centrum. To się powtarza. Ten nawyk donoszenia na Polskę za granicę. W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. I to jest właśnie nawiązywanie do tego. To jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków. Ten najgorszy sort Polaków właśnie w tej chwili jest niesłychanie aktywny, bo czuje się zagrożony".

Złowrogo brzmiące pojęcia

Czy autorzy tekstu nie dostrzegli, w jakim kontekście prezes PiS użył zwrotu o „genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków"? A może po prostu nie chcieli zauważyć, że ów zwrot, który tak bardzo uwiera Dubois i Zacharskiego w wypowiedzi Kaczyńskiego, w gruncie rzeczy dotyczy tylko i wyłącznie zagadnienia tradycji zdrady narodowej i w tym kontekście powinien być odczytywany jedynie jako figura retoryczna podkreślająca tę kwestię? Bo o niczym innym Kaczyński wtedy nie mówił. Zresztą Kaczyński nigdy się z tym poglądem o tradycji zdrady narodowej nie krył i słusznie, bo to jest część prawdy o Polsce i Polakach, z którą musimy się uporać. Ale co to ma wspólnego z eugeniką?

Trudno przyjąć, że panowie Dubois i Zacharski nie zdawali sobie sprawy, jakim bagażem pojęciowym zaatakowali Kaczyńskiego. Treść ich artykułu wskazuje na to, że rozumieją doskonale pojęcie eugeniki, a zwłaszcza jego kontekst historyczny. I dlatego napisałem, że dla mnie sam pomysł, który wyszedł z umysłów, ale pewnie i z emocji Dubois i Zacharskiego, aby zestawić zagadnienie eugeniki z osobą Jarosława Kaczyńskiego, jest obrzydliwy.

Prezesowi PiS, tak jak każdemu przywódcy politycznemu, można stawiać zarzuty błędnego odczytywania rzeczywistości, nawet jeśli są one merytorycznie bezpodstawne. Taka jest natura polityki i demokracji. Ale budowanie przesłania w żaden sposób, jak wykazałem wyżej, nieuprawnionego, wpisującego wręcz Kaczyńskiego w zbrodniczy kod kulturowy oparty na złowrogo brzmiących pojęciach Übermenschen i Untermenschen (nadludzi i podludzi), jest zachowaniem przekraczającym ramy akceptowalnego poziomu publicystyki. Zwłaszcza gdy, odwołując się do braku potomstwa prezesa PiS, próbuje się nadać tym zaskakującym jak na adwokatów przemyśleniom akcent kpiąco-sarkastyczny.

Co prawda na końcu Dubois i Zacharski, chyba przestraszeni skrajnością własnych wywodów, próbują puścić oko do czytelnika („a tak poważnie..."), sygnalizując potrzebę znalezienia „sprawiedliwego kompromisu pomiędzy ludźmi o rozbieżnych poglądach i płaszczyzny porozumienia między nimi...", to jednak zasadne jest pytanie: skoro tak ważny jest kompromis, to po co napisali tekst skrajnie jątrzący i uruchamiający dodatkowe negatywne emocje, i tak już niemałe w środowisku KOD? Być może dlatego, że w tym środowisku, któremu autorzy niewątpliwie sprzyjają, nadal istnieje silne zapotrzebowanie, w ramach rozwijającego się przemysłu pogardy (tym razem usytuowanego w opozycji), na bezwzględne niszczenie przeciwników politycznych, zwłaszcza Jarosława Kaczyńskiego.

Dramat współczesnej Polski

A może należy przypomnieć autorom, jaka idea, poza narodowym socjalizmem, stała i stoi u podstaw rozwoju eugeniki. To socjalizm i ściśle z nim związana idea postępu, nieobca przecież przynajmniej jednemu z nich. Dlatego zachęcam adw. Jacka Dubois i apl. adw. Michała Zacharskiego, aby zamiast rzucać kalumnie na Jarosława Kaczyńskiego, skupili się raczej na analizie uwikłania w eugenikę środowiska, któremu kibicują.

Eugenika to nie tylko ponura przeszłość, ale też nasza współczesność. Chodzi o masowe zabijanie nienarodzonych dzieci i in vitro. Zjawiska te stanowią dramat współczesnej Polski, któremu warto poświęcić czas i zaangażowanie jako problemowi rzeczywistemu, a nie pozornemu.

Pisali w Opiniach

Kiedy skończyłem opublikowaną na łamach „Rzeczpospolitej" lekturę tekstu moich kolegów zawodowych, adwokata Jacka Dubois i aplikanta adwokackiego Michała Zacharskiego, musiałem się uszczypnąć w policzek, by sprawdzić, czy śnię. I to wcale nie dlatego, że autorzy tego artykułu prezentują odmienne poglądy od moich na temat Jarosława Kaczyńskiego. Bo w końcu – choć tandem Dubois–Zacharski zdaje się w to powątpiewać – żyjemy w demokracji i każdy ma prawo do własnych poglądów.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?