Ostatnie miesiące przynosiły kolejne artykuły o końcu niemieckiej Europy, powolnym upadku Niemiec i kresie rządów Angeli Merkel. Były one z satysfakcją odnotowywane przez sporą część polskich środowisk prawicowych i niektórych polityków. Wreszcie, Niemcy kaputt! Czy aby słusznie? Czy rzeczywiście w naszym interesie jest upadek rządów kanclerz Merkel? Czy partnerstwo z Niemcami nie jest konieczne do realizacji naszych celów w Unii Europejskiej?
Słabość Angeli Merkel
Ze względu na kryzys uchodźczy ostatni rok był dla kanclerz Angeli Merkel najtrudniejszy w jej 11-letnich rządach. Jeśli z kolejnych faz kryzysu finansowego i strefy euro wychodziła ona wzmocniona, to kryzys uchodźczy, ze względu na ewidentne minięcie się z możliwościami i odczuciami niemieckiej opinii publicznej, podważył jej pozycję zarówno wśród wyborców, jak i we własnej partii. Angela Merkel jeszcze nigdy nie była tak słaba i jeszcze nigdy jej możliwości współkreowania polityki europejskiej nie były tak ograniczone.
Właściwie są tylko dwa sposoby wytłumaczenia, dlaczego pani Merkel postąpiła tak, a nie inaczej. Albo zareagowała emocjonalnie, autentycznie przejęta dramatem uchodźców – z tym że byłoby to zaskakujące, ponieważ przez ostatnie kilkanaście lat Merkel zawsze zarzucano prowadzenie przemyślanej, chłodnej i taktycznie dostrojonej do nastrojów społecznych polityki małych kroczków. Albo Niemcy potrzebują w najbliższych latach – ze względu na dramatyczną sytuację demograficzną – kilkuset tysięcy rąk do pracy, w tym przede wszystkim inżynierów i mechaników.
Jeśli Merkel kalkulowała, że dzięki integracji kilkumilionowej rzeszy imigrantów (tak jak wcześniej z mniejszymi lub większymi sukcesami stało się to z przybyszami z Włoch, Grecji czy Turcji albo uchodźcami z Bałkanów) zabezpieczy – w perspektywie długofalowej – niemiecką gospodarkę, to przeceniła z jednej strony zdolności absorpcyjne Niemiec, a z drugiej chęć asymilacji ze strony wielu imigrantów. To jednak będziemy mogli ocenić dopiero za kilkanaście lat, a może nawet kilkadziesiąt. Niezależnie od motywów i błędnych decyzji Angela Merkel zaryzykowała wszystko, a to wymusza pewien szacunek. Nie znajdziemy w Europie wielu polityków, którzy będąc u szczytu popularności i wpływów, gotowi są zaryzykować utratę rządów.