Marek A. Cichocki: Strach i bezradność unijnych decydentów

Unia Europejska jest projektem elit. Zawsze była.

Aktualizacja: 13.06.2016 16:59 Publikacja: 12.06.2016 22:42

Marek A. Cichocki: Strach i bezradność unijnych decydentów

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Po drugiej wojnie światowej, która zrujnowała cały kontynent, elity polityczne państw Europy Zachodniej oraz elity gospodarcze doszły do całkiem racjonalnego wniosku, że pewien poziom integracji gospodarczej może przynieść korzyści. Im samym, ale także zachodnim społeczeństwom. Tak zaczęła się unia celna, a potem budowa wspólnego rynku, która zresztą trwa do dzisiaj.

Jednak rewolta lat 60. sprawiła z czasem, że zachodni liberalizm stawał się coraz bardziej ideologiczny, a zachodnioeuropejskie elity polityczne zajęły się raczej urzeczywistnianiem swoich dziwacznych utopii niż rozwiązywaniem realnych problemów.

Dopóki przeważało przekonanie, że integracja jakoś się kręci, a gospodarka rozwija, nikt specjalnie się nie skarżył. Ale kiedy wybuchł kryzys finansowy, kiedy załamał się wzrost, kiedy ludzie stanęli przed widmem bezrobocia i bankructwa, coraz częściej zaczęto stawiać decydentom pytanie – czy aby na pewno, wszystko idzie we właściwym kierunku?

Przedstawione przez waszyngtoński Pew Research Center badania opinii publicznej z państw UE z wiosny tego roku pokazują obraz, który powinien być uznany za ostateczne ostrzeżenie. Coraz więcej ludzi odrzuca europejski projekt elit i chyba po raz pierwszy w historii integracji większość obywateli państw całej Unii uważa, że nie przynosi on im żadnych korzyści. Gdyby Unia nie znajdowała się na skraju przepaści, za zabawny można byłoby uznać fakt, że najbardziej swoje członkostwo w UE cenią sobie dzisiaj Polacy i Węgrzy, a więc ci, którzy zostali obsadzeni w roli czarnych owiec integracji. W kontekście nadchodzącego Brexitu ciekawe jest również to, że to we Francji, założycielskim państwie Unii, jest znacznie więcej dzisiaj zwolenników jej opuszczenia niż nad Tamizą.

Jeżeli polityczni decydenci w UE nie odzyskają zaufania i wsparcia obywateli, Unia będzie po kawałku się rozpadać. Na razie trudno jest o optymizm. Tymi, którzy powinni wziąć odpowiedzialność, kieruje raczej strach, o to co będzie, i bezradność.

Po drugiej wojnie światowej, która zrujnowała cały kontynent, elity polityczne państw Europy Zachodniej oraz elity gospodarcze doszły do całkiem racjonalnego wniosku, że pewien poziom integracji gospodarczej może przynieść korzyści. Im samym, ale także zachodnim społeczeństwom. Tak zaczęła się unia celna, a potem budowa wspólnego rynku, która zresztą trwa do dzisiaj.

Jednak rewolta lat 60. sprawiła z czasem, że zachodni liberalizm stawał się coraz bardziej ideologiczny, a zachodnioeuropejskie elity polityczne zajęły się raczej urzeczywistnianiem swoich dziwacznych utopii niż rozwiązywaniem realnych problemów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Zmiana unijnego paradygmatu
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił