Zaklinanie rzeczywistości niespecjalnie już działa. Program Mieszkanie+ wbrew zapewnieniom jego twórców i wykonawców nie jest wielkim sukcesem. Miało być 100 tys. tańszych mieszkań czynszowych, nawet w ciągu roku. W sumie do tej pory powstało niespełna 900. Kolejne lokale rosną, a kolejka po nie jest długa. W Zamościu na przykład jednym mieszkaniem+ interesuje się sześć rodzin. Przed wyborami rządzący obiecali kontynuację programu. Zapowiadano, że nowe inwestycje do 2030 r. dostarczą nawet 1 mln lokali.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe tempo, zadanie wydaje się karkołomne. Ministerstwo Rozwoju nie składa jednak broni. Przygotowuje kolejne rozdanie: do kulejącego programu próbując włączyć także deweloperów budujących osiedla na zasadach komercyjnych.
Zaproszenie nie jest nowe, firmy deweloperskie próbowała kusić już Beata Szydło. Wtedy – bezskutecznie. Firmy podkreślały, że popyt na ich mieszkania jest większy niż możliwości produkowania. Deweloperzy zmagali się z brakiem rąk do pracy, rosnącymi cenami wykonawstwa. Część firm mówiła o problemach z dostępem do terenów budowlanych. Niemal wszyscy narzekali na przeciągające się procedury.
Teraz rząd składa firmom kolejną ofertę. W zamian za tańszy grunt Skarbu Państwa lub państwowych spółek deweloperzy oddaliby jakiś pakiet mieszkań na potrzeby programu. Część ziemi mogliby zabudować osiedlami, na których będą zarabiać. Oferta wydaje się kusząca, bo deweloperskie banki ziemi bardzo szybko topnieją. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach. A na razie tych szczegółów brak. Ile mieszkań ma oddać deweloper? Gdzie miałby budować? Nie wszystkie miejscowości są atrakcyjne dla deweloperów mieszkaniowych. Wiele mieszkań+ powstaje na obrzeżach, na które część firm się wcale nie wybiera.