Leon Podkaminer: Zerowe stopy procentowe to nie czarna magia

Pieniądze „nowo wydrukowane" stanowią tylko ułamek rosnącej masy pieniądza.

Publikacja: 16.06.2021 21:00

Leon Podkaminer: Zerowe stopy procentowe to nie czarna magia

Foto: Adobe Stock

Bohaterem felietonu prof. Witolda Orłowskiego („Rzeczpospolita" z 10.06.2021 r.) są zerowe stopy procentowe – „manna z nieba dla zadłużającego się rządu, kredytobiorców, inwestorów". W opinii prof. Orłowskiego mamy tu do czynienia ze sztuczką magiczną, którą on spieszy zdemaskować. Niestety, cztery przytaczane przez niego argumenty nie mają podstawy w solidnej analizie ekonomicznej. Co gorsza, przeczy im codzienne doświadczenie – dostępne dane statystyczne.

Autor pisze, że „stopy procentowe spadły do zera, bank (idzie o NBP – aut.) masowo drukuje nowe pieniądze". Otóż, po pierwsze, do (prawie) zera spadły stopy procentowe NBP. Ale stopy „komercyjne", faktycznie i bezpośrednio oddziałowujące na gospodarkę realną, są dalekie od zera. Średnie oprocentowanie nowych kredytów konsumpcyjnych dla gospodarstw domowych wynosiło ostatnio (w kwietniu) 6,6 proc. – tylko trochę mniej niż w grudniu 2019 (wtedy było to 8,2 proc). Po drugie, pieniądze „nowo wydrukowane" stanowią tylko ułamek rosnącej masy pieniądza. W trakcie pandemii cała masa pieniądza (M3) rosła w tempie wolniejszym niż w czasie kryzysu lat 2007–2008. Obecnie tempo to jeszcze bardziej spowolniło.

Trzeba też zwrócić uwagę na to, jakie są aktualnie źródła wzrostu ilości pieniądza. Wbrew sugestii, że oto NBP „drukuje pieniądze", usłużnie finansując potrzeby wydatkowe rządu, głównym źródłem wzrostu ilości pieniądza jest wzrost aktywów zagranicznych netto. Od początku 2020 r. do kwietnia 2021 aktywa te wzrosły o 140 mld zł. Tymczasem zadłużenie netto instytucji rządowych szczebla centralnego wzrosło o blisko 50 mld zł, a kredytowe zadłużenie gospodarstw domowych – o mniej niż 28 mld zł. Co więcej, zadłużenie kredytowe przedsiębiorstw niefinansowych spadło o ponad 14 mld zł.

Witold Orłowski pisze, że „realnie ujemne stopy procentowe to również problem dla tych, którzy chcą oszczędzać...", bo „...zniechęca do oszczędzania i zachęca do finansowanej kredytem konsumpcji...". Jak widać, fakty tej opinii przeczą. Wzrost kredytów konsumpcyjnych (i inwestycyjnych) jest bardzo anemiczny – mamy za to do czynienia ze wzmożonym wzrostem oszczędności. Od początku 2020 r. depozyty gospodarstw domowych wzrosły o 121 mld zł, a depozyty przedsiębiorstw niefinansowych o 73 mld zł.

Dalej pisze prof. Orłowski, że „zerowe stopy procentowe oznaczają ogromne kłopoty dla polskich banków, których zyski właśnie zamieniają się w straty". Właśnie, straty? Według Komisji Nadzoru Finansowego w pierwszym kwartale 2021 r. cały sektor bankowy osiągnął 1,9 mld zł czystego zysku – o 40 proc. więcej niż przed rokiem!

Ostatnim argumentem przeciwko polityce niskich stop procentowych ma być stwierdzenie, że „długotrwałe zerowe stopy procentowe... mogą z czasem doprowadzić do spadku atrakcyjności polskich obligacji do osłabienia złotego". Otóż, równie dobrze – i równie gołosłownie – można twierdzić coś dokładnie przeciwnego. A fakty są takie, że ceny obligacji skarbowych są ostatnio zadziwiająco stabilne, dowodząc ich „długotrwałej" atrakcyjności, podczas gdy złoty umacnia się już kolejny tydzień.

Leon Podkaminer, emerytowany pracownik Wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Porównań Gospodarczych

Bohaterem felietonu prof. Witolda Orłowskiego („Rzeczpospolita" z 10.06.2021 r.) są zerowe stopy procentowe – „manna z nieba dla zadłużającego się rządu, kredytobiorców, inwestorów". W opinii prof. Orłowskiego mamy tu do czynienia ze sztuczką magiczną, którą on spieszy zdemaskować. Niestety, cztery przytaczane przez niego argumenty nie mają podstawy w solidnej analizie ekonomicznej. Co gorsza, przeczy im codzienne doświadczenie – dostępne dane statystyczne.

Autor pisze, że „stopy procentowe spadły do zera, bank (idzie o NBP – aut.) masowo drukuje nowe pieniądze". Otóż, po pierwsze, do (prawie) zera spadły stopy procentowe NBP. Ale stopy „komercyjne", faktycznie i bezpośrednio oddziałowujące na gospodarkę realną, są dalekie od zera. Średnie oprocentowanie nowych kredytów konsumpcyjnych dla gospodarstw domowych wynosiło ostatnio (w kwietniu) 6,6 proc. – tylko trochę mniej niż w grudniu 2019 (wtedy było to 8,2 proc). Po drugie, pieniądze „nowo wydrukowane" stanowią tylko ułamek rosnącej masy pieniądza. W trakcie pandemii cała masa pieniądza (M3) rosła w tempie wolniejszym niż w czasie kryzysu lat 2007–2008. Obecnie tempo to jeszcze bardziej spowolniło.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację