„Pieniądze to nie fszystko”, to także maksyma, którą na nowo powstałym zakładzie wypisują jego założyciele, uzupełniając ją słowami: „ale fszystko bez pieniędzy to… ”.
Maksyma zgrabna, choć nie do końca prawdziwa. Wśród kilkuset tysięcy osób (fizycznych prowadzących działalność gospodarczą w końcu ubiegłego roku było 2 787 650, ale – jak wiemy – znaczna ich część, to osoby, które de facto są normalnymi pracownikami, a do zarejestrowania działalności gospodarczej przymusił ich pracodawca), które zaryzykowały i założyły biznes, sporo było zaczynających z kapitałem iście grosikowym. Jak im się udało? Wygrali, bo mieli pomysł, a dobry pomysł jest najważniejszym kapitałem dla zaczynających działalność gospodarczą. Może być to pomysł na przedsięwzięcie niewielkiej skali, które raczej majątku nie przyniesie, ale na utrzymanie rodziny wystarczy. I wtedy problem pozyskania kapitału nie jest wielki, bo na ogół wystarczą środki własne lub pożyczone poza rynkiem kapitałowym. Kapitał staje się ważniejszy, jeśli uważamy, że mamy pomysł na interes większej skali. Pomysł może być dobry, ale nasz biznesplan niekoniecznie przekona bank do udzielenia kredytu. Wtedy pomóc mogą tzw. OWB, czyli ośrodki wspierania biznesu, do których zalicza się: fundusze mikropożyczkowe (najbardziej chyba znany to działający od 1994 roku Fundusz Mikro), inkubatory biznesu i fundusze poręczeń kredytowych (wzajemne i niewzajemne). Pomóc w znalezieniu właściwej instytucji wspierającej może (i powinna) Agencja Rozwoju Regionalnego, funkcjonująca w każdym województwie. Szansą na wsparcie są także fundusze unijne. Do dyspozycji początkujących przedsiębiorców są środki z programów operacyjnych: „Innowacyjna gospodarka”, „Infrastruktura i środowisko”, „Kapitał ludzki”, Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich oraz regionalnych programów operacyjnych dla 16 województw. Z tym tylko, że fundusze unijne mogą finansować nową działalność, pod warunkiem że takie nowo powstałe przedsiębiorstwo wdrażać będzie innowacyjne technologie. Nie dostaniemy także pieniędzy unijnych na tzw. koszty operacyjne (np. zakup surowców), ale jedynie na konkretne przedsięwzięcie (np. zakup wyposażenia, sprzęt komputerowy, maszyny i urządzenia, linie technologiczne, systemy informatyczne itp.).
W poszukiwaniu kapitału startowego często umyka nam jeszcze jedna możliwość – współfinansowanie. A przecież możliwe jest powstanie spółki na zasadzie – „Ja mam pomysł, ty masz pieniądze – razem nam się uda”. Do takiego potencjalnego wspólnika musimy oczywiście mieć spore zaufanie (a i tak warto zabezpieczyć się mądrze spisaną umową). O to nie zawsze łatwo. Szukać jednak warto. Bo w biznesie pieniądze to nie wszystko. Zaufanie też jest potrzebne.