W Polsce założenia rządowe przyjęte w projekcie ustawy budżetowej wynosiły do 30 listopada 4,8 proc. wzrostu PKB w 2009 r., podczas gdy najbardziej pesymistyczna prognoza banku BNP Paribas zaledwie 0,4 proc. Rozbieżność wynika nie tylko z niemożności oszacowania wpływu kryzysu na realną gospodarkę.
Prognostycy stanęli wobec zupełnie nowej, bezprecedensowej sytuacji, w której zwykle zawodzą tradycyjne narzędzia prognozowania. Ważnym elementem w prognozowaniu ekonomicznym, podobnie jak meteorologicznym, jest korzystanie z analogii historycznych, co teraz nie wchodzi w grę. Rozwój wydarzeń w gospodarkach świata, zwłaszcza wiele parametrów na rynku finansowym, pozostaje w sprzeczności nie tylko z historycznymi analogiami, ale także czasem ze zdrowym rozsądkiem. Pozostaje jeszcze stosowanie podejść symulacyjnych, co jednak wymaga przyjmowania założeń rzutujących na rezultaty symulacji. Natura prognozowania narzuca sytuację, w której nie wszystkie wielkości ekonomiczne mogą być prognozowane, niektóre muszą być przyjęte a priori.
W założeniach do prognoz ujawnia się pesymizm, realizm bądź optymizm prognostyków, co czasem wynika z pozytywnych lub negatywnych intencji. Oficjalne prognozy rządowe lub organizacji międzynarodowych są zwykle bardziej optymistyczne, a prognozy banków komercyjnych potrafią być skrajnie pesymistyczne. Prognozy ośrodków niezależnych rzadko przyjmują skrajny charakter. Pojawia się też syndrom pesymistycznych prognoz samosprawdzających się. W takich przypadkach same prognozy mogą wpływać na pogarszanie się nastrojów producentów, a w ostatecznym rachunku także i konsumentów.
Dużo zamieszania na rynku prognoz wywołały prognozy dwóch znanych banków – JP Morgan i BNP Paribas. Najprawdopodobniej analitycy w tych bankach uznali, wyglądając na ulice Londynu bądź Paryża, że skutki kryzysu finansowego w Polsce będą głębsze niż u nich. Monitorujący sytuację w regionie wiedeński niezależny instytut WIIW prognozuje z kolei dużą odporność gospodarek Europy Środkowej na kryzys finansowy w 2009 r.
Z prognozy BNP Paribas wieje nieuzasadnionym pesymizmem. Dla spełnienia prognozy tego banku z końca listopada dla 2008 r. (4,8 proc.) PKB w IV kwartale musiałby wzrosnąć tylko nieco ponad 2 proc., co jest mało prawdopodobne.